środa, 5 lipca 2017

Informacja!

Biorąc pod uwagę fakt, że cała nasza tablica informacyjna jest niebieska, czyli na dobrą sprawę wszyscy są nieobecni, chciałam Was poinformować o wprowadzeniu w watasze PRZERWY WAKACYJNEJ.
Oznacza to, że wszelkie opowiadania i formularze, które będziecie do nas nadsyłać, będą na bieżąco wstawiane, jednakże wszelkie odpisy od postaci administracji (Inversio, April, Sherlock, Hikari, Nikki, Combo) mogą być dodawane z lekkim opóźnieniem, podobnie z resztą proszę nie niecierpliwić się w przypadku odpisów innych członków watahy.
W imieniu całej administracji bloga: proszę nie odbierać tego jak zawieszenia! W tym momencie nikt nie zostanie usunięty z naszej watahy, a mamy szczerą nadzieję, że krąg WMP znacząco się powiększy.
Od siebie pragnę także dodać, że 10 lipca około godziny 13:00 kończy się ban nałożony przez administrację Howrse na moje konto Ayavo. Oznacza to, że będziecie mogli znów wysyłać na nie opowiadania i formularze, a moje tymczasowe konto, Ice Cat, przestanie być aktywne i w jak najszybszym czasie zostanie usunięte, żeby uniknąć sytuacji podobnych do tej zaistniałej ;)
Jeżeli na mojej poczcie na koncie Ayavo zalegają jakieś opowiadania, wstawię je od razu; z kolei jeśli są tam formularze, najpierw będę musiała prosić Was o ponowne potwierdzenie, czy wciąż chcecie dołączyć do bloga takową postacią.
Ostatnia informacja ma formę prośby do wszystkich członków i odwiedzających: chcę się dowiedzieć, co Wam się podoba w naszym blogu, a co nie. Szczerze i bez przekłamań, bo zależy nam na ulepszeniu bloga w jak najlepszym stopniu. Do takowych opinii przeznaczony jest zamieszczony poniżej chat.
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji!
Inversio

Od Inversio CD. Kokoro

Leżałem spokojnie pod drzewem, gdy nagle usłyszałem, że ktoś woła moje imię. Rozejrzałem się leniwie. To miało być spokojne popołudnie, spędzone przeze mnie sam na sam z moimi myślami, a tu... no cóż, znów nic z tego nie wyszło. Dostrzegłem błękitną waderę biegnącą w moim kierunku. To była Kokoro, jedna z tych członkiń stada, z którymi prawie wcale nie miałem styczności.
- Inversio! - ucieszyła się, widząc mnie. Podniosłem się, siadając wygodnie, po czym przekrzywiłem łeb, patrząc na waderę.
- Widzę, że zależy ci na rozmowie ze mną. - stwierdziłem. - O co więc chodzi? - spytałem, unosząc jedną brew, ale nie zdradzając oznak jakiegokolwiek pośpiechu.
- Inversio, chciałam ci coś powiedzieć... opowiedzieć - odparła na to wadera i usiadła przede mną. - Otóż, miałam kiedyś brata. Starszego, ale dosyć wrednego. Potrafił być opiekuńczy, ale często się ze mną droczył. Pewnego razu skoczył w krzaki, każąc mi na siebie czekać. Czekałam długo, ale on już nie wrócił. Nigdy go nie znaleźliśmy. - Kokoro wzięła kolejny głęboki wdech, najwyraźniej szykując dla mnie dalszą część historii. Nie powiem, zaciekawiło mnie nawet to, o czym opowiadała, ale nie widziałem w tym związku z moją osobą. - No więc... ostatnio miałam sen. I byłeś w nim ty. Jako mój brat. Wydawało się to takie prawdziwe, a potem uświadomiłam sobie, że... że rzeczywiście jesteś do niego bardzo podobny i... chciałam spytać, czy nie przypominasz sobie, żebyś kiedykolwiek... kiedykolwiek... no... miał siostrę...?
Zamrugałem nerwowo. A potem przestałem nad sobą panować. Wybuchnąłem śmiechem.
- Kokoro, ja... - śmiech. - Ja przepraszam, ale... - śmiech. Wziąłem głęboki wdech i uspokoiłem się. - Przepraszam, Kokoro. Nie chciałem cię wyśmiać. To była reakcja odruchowa. Naprawdę mi przykro z powodu brata, ale... ja nie mogę nim być - stwierdziłem, uśmiechając się przepraszająco.
- Och - usłyszałem. - Cóż, w takim razie, przepraszam za zawracanie ci głowy - powiedziała, wstając.
- Kokoro, czekaj - poprosiłem, a ona znieruchomiała wpół kroku. - Nie chcę, żebyś czuła się urażona ani moją pierwotną reakcją, ani moją odpowiedzią. Jednak... zapewne słyszałaś, że Entowie wiedzą wszystko o wszystkim i wszystkich, prawda? - moje pytanie spotkało się tylko z milczącym skinieniem głowy wadery. - Otóż, odkąd pamiętam, to oni mnie wychowywali. I żaden z nich nie wiedział absolutnie nic o mojej przeszłości. Nawet najstarsi twierdzili, że nigdy nie widzieli wilków, które mogłyby być moimi przodkami - wytłumaczyłem. - Jeszcze raz przepraszam. - dodałem jeszcze po chwili, po czym umilkłem.

Koko? Nawet nie taka tandeta z tego wyszła...
+10 p. (401 słów)

Od Kokoro (do April)

Moje podejrzenia co do Inversio są dziwne, ale nie dają mi spokoju! Nie wiem, co mu powiedzieć, ani kiedy. To jest dziwne. Jedyną osoba jaką znam w tej watasze jest April. Alfa, partnerka Inversio. Są bardzo zżyci, więc może ona mi coś doradzi? Może tak samo pomyśleć, że jestem niedorozwiniętą wariatką, która nigdy nie poznała brata, a po jednym śnie myśli, że to on. Choć sama nie wiem, czy to prawda; czy to możliwe. Czy w ogóle warto zawracać głowę Alfie takim czymś? Pewnie ma ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się takimi osobnikami jak ja. Ale mimo tego, pomyślałam, by zapytać Alfę o zdanie. Ona zna go bardzo dobrze, może jakoś z tego wybrnę? Zaczęłam szukać Alfy. Nie trwało to długo, ponieważ leżała na trawie w zasięgu mojego wzroku.
- April? - zaczęłam niepewnie i podeszłam do wadery
- Tak?
- Wiesz... Chcę komuś coś powiedzieć, ale boję się że mnie wyśmieje i uzna to za coś... Dziwnego. A ten ktoś to Inversio... - wadera popatrzyła na mnie podejrzliwie. - Nie, nie, nie! - zaprzeczyłam gwałtownie. - Nie nie o to chodzi, po prostu... Po prostu... ech, miałam sen. Miałam sen, w którym był Inversio. Mówił mi w nim, że jestem jego siostrą. I to było dość wiarygodne, bo pamiętam, że miałam brata... Starszego... no, po prostu takiego jak Invenro. - przerwałam. Po co ja to mówiłam!? - Ech... zapomnij o tym, przepraszam, że zawracam ci głowę... - April milczała. - April?

April?

niedziela, 2 lipca 2017

Od Na'itamery CD. Combo (+12)

Przeklinałam w duchu moje łapy. Byłam znacznie wolniejsza od basiora, widziałam, jak chwilami przyspieszał nieznacznie, zaraz jednak zwalniał, by zrównać ze mną krok. Zastanawiało mnie, dlaczego po prostu mnie nie zostawi, ja przynajmniej na pewno tak bym postąpiła. Czyżby mu na mnie zależało?
Nie było to zbyt prawdopodobne, jednak ta myśl wywołała przyjemne łaskotanie w brzuchu. No ładnie Na’, znacie się od kilku chwil, a ty już liczysz na coś więcej. Naiwna, głupia, dziecinna. Ponownie luknęłam na basiora i nasze spojrzenia na krótką chwilę się spotkały. Potem, niemal nie odwracając głowy, spojrzałam na tego w dupę jebanego golema.
- Ożeż kurwa! – krzyknęłam mimowolnie, bo menda była coraz bliżej.
- Popieram! – zadeklarował mój towarzysz.
- No to kamień z serca – parsknęłam nawet nie próbując ukryć rozpaczy w głosie, z którą jednak mieszał się sarkazm.
Jeszcze dwa susy, skok przez powalone drzewo, siedem susów… Gwałtownie zaryłam pazurami o ziemię, ledwie utrzymując równowagę, i odwróciłam się w stronę goniącej nas kupy mułu i syfu.
- Nova! – krzyknął Combo, zatrzymując się kawałek dalej. – Musimy spadać!
- Zaufaj mi – odmruknęłam cicho.
Wilkopodobne monstrum zwolniło nieco, widząc, że się zatrzymałam. Warknęłam głucho, zjeżyłam sierść na karku, położyłam uszy po potylicy. Wówczas to-ono ponownie przyspieszyło, wydając z siebie syczący odgłos. Wąż pierdolony, nawet zabawne.
- Na’ita, cholera, nie zgrywaj mi tu bohatera, którym nie jesteś! – mogłam postawić prawą łapę, że w jego głosie brzmiała rozpacz i coś na kształt troski. … Cudzą prawą łapę, żeby nie było.
- Cofnij się i patrz – odparłam na to z szerokim uśmiechem. Combo zmarszczył brwi, jednak przestał się wydzierać i mnie posłuchał.
W ostatniej chwili uskoczyłam przed zębo-igłami, ocierając się sierścią o śmierdzące ciało potworka z jeziorka. Hej, nawet nie czuję jak rymuję. O boże, ja tworzę! Zaśmiałam się do własnych myśli, ponownie uskakując przed zadziwiająco szybkim i zwinnym przeciwnikiem. Cofnęłam się kilka kroków i wyciszyłam umysł.
Wszystko zwolniło. I rzucający się na mnie golem, i Combo, który… Sama nie wiem, co robił, ale wyglądało to całkiem komicznie. Czułam już śmierdzący oddech stwora, gdy wszystko nagle wróciło do normy i jebut! Z nieskrywaną satysfakcją patrzyłam, jak ta mieszanka wszelkiego gówna i lian wylatuje w powietrze i leci hen ku zachodzącemu słońcu. No dobrze, może aż tak daleko to to nie było, ale na pewno dało nam sporą przewagę.
Starając się zignorować nieprzyjemne zawroty głowy, jakie zazwyczaj towarzyszyły tworzeniu tak mocnych pól siłowych, podeszłam do Combo i posłałam mu dumny uśmiech.
- No Światełko, nie było aż tak… - urwałam, lekko się zataczając. Oparłam się bokiem o najbliższe drzewo, przymknęłam ślepia i dokończyłam - … aż tak strasznie.
Tylko chwilka. Kilka spokojnych oddechów i będę mogła dalej biec, obiecuję. Tylko chwilka. Nawet użyję energii eteru żeby przyspieszyć. To aż tak nie męczy, nawet nie boli jak pola. I nie będziesz musiał zwalniać ze względu na mnie, Combo. Tylko… chwilka.
Nie byłam pewna, czy mówiłam moje myśli na głos, czy jednak wciąż pozostały jedynie myślami; miałam szczerą na dzieję na to drugie. Zwiesiłam głowę i oddychałam ciężko. I rzeczywiście, po chwili zaczęło być lepiej, choć wciąż gdzieś z tyłu głowy pulsował mi tępy ból, a w pysku czułam wyjątkowo nieprzyjemny posmak krwi.
W końcu było na tyle dobrze, że raźnym krokiem podeszłam do czarnego samca i wlepiłam w niego spojrzenie tytułem „Ja zrobiłam swoje, teraz ty prowadź, mistrzu”.

E... Combo? Nie umiem w pisanie .-.
+15 p. (553 słowa)