środa, 5 lipca 2017

Od Inversio CD. Kokoro

Leżałem spokojnie pod drzewem, gdy nagle usłyszałem, że ktoś woła moje imię. Rozejrzałem się leniwie. To miało być spokojne popołudnie, spędzone przeze mnie sam na sam z moimi myślami, a tu... no cóż, znów nic z tego nie wyszło. Dostrzegłem błękitną waderę biegnącą w moim kierunku. To była Kokoro, jedna z tych członkiń stada, z którymi prawie wcale nie miałem styczności.
- Inversio! - ucieszyła się, widząc mnie. Podniosłem się, siadając wygodnie, po czym przekrzywiłem łeb, patrząc na waderę.
- Widzę, że zależy ci na rozmowie ze mną. - stwierdziłem. - O co więc chodzi? - spytałem, unosząc jedną brew, ale nie zdradzając oznak jakiegokolwiek pośpiechu.
- Inversio, chciałam ci coś powiedzieć... opowiedzieć - odparła na to wadera i usiadła przede mną. - Otóż, miałam kiedyś brata. Starszego, ale dosyć wrednego. Potrafił być opiekuńczy, ale często się ze mną droczył. Pewnego razu skoczył w krzaki, każąc mi na siebie czekać. Czekałam długo, ale on już nie wrócił. Nigdy go nie znaleźliśmy. - Kokoro wzięła kolejny głęboki wdech, najwyraźniej szykując dla mnie dalszą część historii. Nie powiem, zaciekawiło mnie nawet to, o czym opowiadała, ale nie widziałem w tym związku z moją osobą. - No więc... ostatnio miałam sen. I byłeś w nim ty. Jako mój brat. Wydawało się to takie prawdziwe, a potem uświadomiłam sobie, że... że rzeczywiście jesteś do niego bardzo podobny i... chciałam spytać, czy nie przypominasz sobie, żebyś kiedykolwiek... kiedykolwiek... no... miał siostrę...?
Zamrugałem nerwowo. A potem przestałem nad sobą panować. Wybuchnąłem śmiechem.
- Kokoro, ja... - śmiech. - Ja przepraszam, ale... - śmiech. Wziąłem głęboki wdech i uspokoiłem się. - Przepraszam, Kokoro. Nie chciałem cię wyśmiać. To była reakcja odruchowa. Naprawdę mi przykro z powodu brata, ale... ja nie mogę nim być - stwierdziłem, uśmiechając się przepraszająco.
- Och - usłyszałem. - Cóż, w takim razie, przepraszam za zawracanie ci głowy - powiedziała, wstając.
- Kokoro, czekaj - poprosiłem, a ona znieruchomiała wpół kroku. - Nie chcę, żebyś czuła się urażona ani moją pierwotną reakcją, ani moją odpowiedzią. Jednak... zapewne słyszałaś, że Entowie wiedzą wszystko o wszystkim i wszystkich, prawda? - moje pytanie spotkało się tylko z milczącym skinieniem głowy wadery. - Otóż, odkąd pamiętam, to oni mnie wychowywali. I żaden z nich nie wiedział absolutnie nic o mojej przeszłości. Nawet najstarsi twierdzili, że nigdy nie widzieli wilków, które mogłyby być moimi przodkami - wytłumaczyłem. - Jeszcze raz przepraszam. - dodałem jeszcze po chwili, po czym umilkłem.

Koko? Nawet nie taka tandeta z tego wyszła...
+10 p. (401 słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz