Czułam na sobie spojrzenie Combo, nieco zaskoczone i rozbawione, ale szczerze: zwisało mi to. Znaczy, nie do końca, ale hej, jeśli chce się ze mną zadawać, to musi zaakceptować fakt, że działam pod wpływem impulsu.
- No dobra, to gdzie ta przygoda? – zapytał wilk stając przede mną.
Nasze spojrzenia spotkały się a ja poczułam, jak serce zaczyna mi mocniej bić. Trwało to mniej niż sekundę, bo zaraz odwróciłam speszona wzrok. To uczucie było takie dziwne, obce i…. Poczułam, jak moje łapy zaczynają emanować błękitną poświatą. Co do ch*ja?! Natychmiast je zgasiłam. Przecież nig- no dobrze, kiedyś owszem, ale już od długiego czasu nie zdarzało się, żeby moc reagowała na moje emocje. Wzruszyłam ramionami postanawiając więcej się tym nie przejmować.
- Przygoda jest tam, gdzie jest – odparłam filozoficznym tonem.
- A zatem tam chodźmy - oznajmił równie poważnie, lecz cały urok prysł, gdy zarówno ja, jak i Combo, wybuchliśmy śmiechem. A z czego tak naprawdę się śmialiśmy? Nie mam pojęcia, ale nie przeszkadzało mi to.
Po kilku dłuższych chwilach udało nam się uspokoić, choć z początku co na siebie spojrzeliśmy, to nadchodziła kolejna fala chichotu.
- Dobra, to jeszcze raz. Co z tą przygodą?
- Gdzieś tam kiedyś jakieś jezioro widziałam, a pić mi się chce, więc może tam? – zasugerowałam.
Jedno słowo o tym opku: ssie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz