poniedziałek, 27 listopada 2017

Sojusz!

Zawarliśmy sojusz ze Stadem Złotych Oczu!


Mamy nadzieję, że ten stan między nami się utrzyma :)

sobota, 25 listopada 2017

Od Io (do April)

Popołudniowe słońce przyjemnie grzało. Owady skryte w trawie brzęczały cicho, umykając przed moimi łapami. Z tobołkiem przerzuconym przez ramię maszerowałam wytrwale, nie zważając na niezwykłe jak na jesień ciepło.
Ostatnio usłyszałam, że na wschodzie w tej okolicy widziano pewną wędrowną watahę, która obozowała tu już jakiś czas. Nie znałam szczegółów, ale byłam pewna, że to moja wataha - w końcu ile jest tu takich watah?
Moje obolałe od długiej wędrówki łapy zasygnalizowały, że mają dość. Poszukałam wzrokiem wokół odpowiedniego miejsca do popasu i się zatrzymałam. Zdjęłam tobołek i go rozwinęłam. Nie zostało tam wiele - pieczone indycze udko i wędzona ryba z trudem starczały za przegryzkę między posiłkami. Mimo tego postanowiłam posilić się skromnie - wędzoną rybę obgryzłam dokładnie do samych ości, a udko schowałam do tobołka i obwiązałam. Wkrótce będę musiała zapolować, ale na razie nie zwracałam na to uwagi.
Podjęłam marsz ponownie. Słońce z niezwykłą siłą grzało, tocząc się powoli na zachód. Zatopiłam się w rozmyślaniach. Wkrótce złota kula zniknie z pola widzenia, a ja będę musiała się zatrzymać. Pociechą było to, że zapewne i oni się zatrzymywali. Wstaną rano, a wraz z nimi ja, tyle że dotrę szybciej - karawana pełna wilków niosących swe bagaże jest wolniejsza od jednego samotnego wędrowcy. Być może, ale tylko być może, w końcu zobaczę rodzinę..
Przerwałam snucie dalekosiężnych planów i stanęłam jak wryta. Z zarośli, tyłem do mnie, wyłoniła się biała wadera. Na szyi jej futro układało się w barwy nocnego nieba, co wyglądało bardzo ładnie.
- Halo? - powiedziałam. Wadera odwróciła się z zdziwionym wyrazem twarzy. - Moja droga, wiesz może, na terenach jakiej watahy teraz się znajduję? Mogłabyś zaprowadzić mnie do  alf? - dokończyłam, a moja twarz przybrała sympatyczny wyraz.

April? Badum tss

Witamy w watasze - Io!


MOTTO: Życie jest ciągiem zdarzeń, które musisz zaakceptować.
IMIĘ: Jej pełne imię brzmi Silva Io Dulcinea. Imię typowo męskie, ale co zrobić.. Zwykle przedstawia się jako Io.
PRZYDOMEK: Sam spróbuj skrócić DWULITEROWE imię..  A tak na serio zwana jest zazwyczaj Miśkiem. Czemu? Zgadnij sam.
PŁEĆ: Wadera, ze względu na swój wygląd mylona z basiorem. Na pytania o płeć się nie obraża, przyzwyczaiła się.
WIEK: Na tym świecie żyje już dobre 5 lat.
RANGA: Oczywiście, że Sigma.
STANOWISKO: Choć wahała się długo, w końcu postanowiła obrać zawód włóczęgi. Dziwne? Tak. Prawdziwe? Też.
CHARAKTER: Zacznijmy od początku - Io jest tym charakterem łagodnych olbrzymów, którym można spokojnie wypłakać się w boczek (bo w ramię byłoby trudno...). Optymistka, zawsze pocieszy cię czymś. Jednocześnie mówi niewiele, starając się nie zdenerwować kogoś. Przemiła z niej istotka - w miarę swoich możliwości zawsze chętnie pomoże. Bywają jednak i takie dni, kiedy jest cicha,  smutna i kryje się w jaskini zamiast rozmawiać. Na ogół jednak jest pogodna - pocieszy, porozmawia, przytuli, pomoże, przenocuje, ba, zaopiekuje się tobą, nawet jeżeli ma nawał rzeczy do roboty. Spotkasz ją zwykle z uśmiechem na twarzy, z którym się prawie nigdy nie rozstaje. Bardzo rzadko wpada w złość, ale jeśli już to zrobi, możesz się spokojnie szykować na śmierć.
GŁOS: Głos Io jest nietypowy, bo.. basiorzy, brzmiący barytonem. Tak, po głosie można pomylić ją z przedstawicielem płci brzydkiej, co się zdarza wyjątkowo często. Jest przyjemny w brzmieniu, niski, leciutko chropowaty, czasem wręcz basowy. Sama określa go jako "kasztanowy".
APARYCJA: Io jest typową olbrzymką. Znacznie większa od niektórych basiorów, a co dopiero od wader, ukrywać się to nie potrafi. Łapska jak kowal, zęby wielkości małych sztyletów, pazury ostre jak brzytwa - wygląd Io niektórych odstrasza i to bardzo. Sierść w niektórych miejscach przechodzi gładko od różnych odcieni brunatnego do beżowego. Futro jest szorstkie, krótkie i błyszczące. Blizny na oku i nosie na pierwszy rzut oka wyglądają jak wzorki na futrze, jednak jak im się uważniej przyjrzeć, można zobaczyć ślady po pazurach.
HOBBY: I tutaj dochodzimy do dziwnej strony Io - niemalże maniakalnie interesuje się florą. Zbudź ją w środku nocy i pokaż jej liść, a ona ci powie, nie tylko z jakiej rośliny pochodzi, ale i kiedy został zerwany, i w jakim stanie jest pochodząca z niego roślina. No, może troszkę przesadzam, ale i tak zbiór wiedzy Io o tym jest niezwykle spory.
HISTORIA: Na temat historii Io nie powiemy za wiele, bo po co się rozgadywać? Żyła w jednej z wędrownych watah, gdzie życie upływało jej beztrosko. Nie musiała martwić się o nic.. do czasu.
Ratując szczenię Alfy przed szponami niedźwiedzia, młoda jeszcze Io zabłądziła. Gdy zdążyła znaleźć po tygodniu obozowisko watahy, nie znalazła nikogo. Wszyscy odeszli gdzieś indziej. Tułając się po Argii w poszukiwaniu rodziny, Io trafiła tu. Została miesiąc, została dwa, wreszcie postanowiła tu zostać na dłużej.. Nie znaczy to jednak, że przestała szukać rodziny.
RODZINA: Ojciec Marcus, matka Livia, oraz siostry - wszyscy w innej watasze. Nie wie, co się z nimi dzieje.
PAMIĄTKI: Jako najważniejsze należy wymienić jej bliznę po starym spotkaniu z niedźwiedziem. Prócz tego ma jeszcze stary wisiorek matki, ukazujący ziębę wyrzeźbioną w kawałku drewna, o który bardzo dba.
SYMPATIA: Emm.. Może kiedyś?
KONTO: 100 punktów.
CIEKAWOSTKI: 
- cierpi na lęk wysokości w lekkim stopniu, czyli na drzewo wejdzie, a na wysoką górę czy klif już nie
- panicznie boi się głębokiej wody przez pewne zdarzenie z dzieciństwa
- świetnie wspina się po drzewach
- pożera w wielkich ilościach miód i orzechy, które są jej przysmakiem
UMIEJĘTNOŚCI: Do umiejętności Io zaliczyć należy przede wszystkim niezwykłą siłę, porównywalną z tą niedźwiedzią. Doliczmy jeszcze szybkie (nie tak superszybkie, ale jednak) bieganie i mamy gotowy przepis na żeńskiego Hulka.
Ale, aale, jest jeden pikuś - Io nienawidzi pływania. Dla niej wszystkie zbiorniki wody większe niż kałuża są be, a podczas pływania, które opiera się głównie na panicznym machaniu łapami i chlapaniu na wszystko dookoła, wpada w panikę i jest gotowa stratować wszystko i wszystkich, co zasłoni jej drogę do brzegu. Także ten, nawet nie próbuj jej wpychać do wody.
ŻYWIOŁ: Ziemia
MOCE: 
- panuje nad roślinami, co nie znaczy, że zrobi ci trzystumetrowe drzewko w trzy sekundy, trzeba za każdym razem troszkę poczekać.
- potrafi wzburzyć ziemię (typu otwiera się dziura w ziemi i zamyka) jak się wyjątkowo mocno postara, to może nawet spowodować trzęsienie ziemi. Jednak po tej mocy leży nieprzytomna od kilku godzin do kilku dni, a nawet tygodni.
- może "rozświetlać" rośliny w zależności od ilości energii, jaka w nich została. Dosyć ładna, ale zupełnie bezużyteczna moc.
STATYSTYKI: 
Siła: 28 |Szybkość: 22 |Zwinność: 10 |Wytrzymałość: 10 |Moc: 10 | Skoczność: 10 | Ukrycie: 10
KONTAKT: julka.graczka@gmail.com

poniedziałek, 6 listopada 2017

Sojusz!

Zawarliśmy sojusz z Asahi no Hikari!


Mamy nadzieję, że ten stan między nami się utrzyma :)


Sojusz!

Zawarliśmy sojusz z Firth Athaill!


Mamy nadzieję, że ten stan między nami się utrzyma :)

Sojusz!

Zawarliśmy sojusz z Watahą Krwawego Zaćmienia!


Mamy nadzieję, że ten stan między nami się utrzyma :)

Sojusz!

Zawarliśmy sojusz z Pack of Paradise!


Mamy nadzieję, że ten stan między nami się utrzyma :)

Sojusz!



Mamy nadzieję, że ta relacja utrzyma się jak najdłużej :)

WMP powraca!

Powracamy z siłą pocisku, który w tajemnicy konstruuję by zmieść was z powierzchni ziemi.
Hej, cześć i czołem!
Jestem Kalme znana tutaj jako April, Ariś. Jak wiecie moja ukochana postać jest Alfą, a mnie samej dostał się zaszczyt ogarniania formularzy, odwalania brudnej roboty i upominania innych ludzi... Ekchem, bycia adminem znaczy się. Możecie od razu podchwycić, powiedzieć "ależ jesteś dobrym adminem, coś tam, coś tam". Nie. Nope. Nie jestem. Nie ogarnęłam tego bloga od wakacji, a jedynie codziennie wchodziłam z głupią nadzieją, że coś ciekawego się stanie. Heh, jeśli chcesz coś zrobić dobrze zrób to sam. Koniec końców zabrałam się za tę cudowną wataszkę magicznych wilczków. Obiecuję teraz, że ogarnę moje postaci. I wygląd zakładek.
Koniec końców, suma summarum proszę o kierowanie opowiadań, formularzy i tego typu rzeczy na moją pocztę - Howrse Maja Oldhome, Doggi - Kalme czy chociażby na najzwyczajniejszy w świecie e-mail kalme@onet.pl.
 To tyle. Wataha otwarta, yey, cieszymy się.

A TERAZ ROBIMY IMPREZĘ I SPAM! :D

Czcigodna i jakże leniwa Alfa
April

środa, 5 lipca 2017

Informacja!

Biorąc pod uwagę fakt, że cała nasza tablica informacyjna jest niebieska, czyli na dobrą sprawę wszyscy są nieobecni, chciałam Was poinformować o wprowadzeniu w watasze PRZERWY WAKACYJNEJ.
Oznacza to, że wszelkie opowiadania i formularze, które będziecie do nas nadsyłać, będą na bieżąco wstawiane, jednakże wszelkie odpisy od postaci administracji (Inversio, April, Sherlock, Hikari, Nikki, Combo) mogą być dodawane z lekkim opóźnieniem, podobnie z resztą proszę nie niecierpliwić się w przypadku odpisów innych członków watahy.
W imieniu całej administracji bloga: proszę nie odbierać tego jak zawieszenia! W tym momencie nikt nie zostanie usunięty z naszej watahy, a mamy szczerą nadzieję, że krąg WMP znacząco się powiększy.
Od siebie pragnę także dodać, że 10 lipca około godziny 13:00 kończy się ban nałożony przez administrację Howrse na moje konto Ayavo. Oznacza to, że będziecie mogli znów wysyłać na nie opowiadania i formularze, a moje tymczasowe konto, Ice Cat, przestanie być aktywne i w jak najszybszym czasie zostanie usunięte, żeby uniknąć sytuacji podobnych do tej zaistniałej ;)
Jeżeli na mojej poczcie na koncie Ayavo zalegają jakieś opowiadania, wstawię je od razu; z kolei jeśli są tam formularze, najpierw będę musiała prosić Was o ponowne potwierdzenie, czy wciąż chcecie dołączyć do bloga takową postacią.
Ostatnia informacja ma formę prośby do wszystkich członków i odwiedzających: chcę się dowiedzieć, co Wam się podoba w naszym blogu, a co nie. Szczerze i bez przekłamań, bo zależy nam na ulepszeniu bloga w jak najlepszym stopniu. Do takowych opinii przeznaczony jest zamieszczony poniżej chat.
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji!
Inversio

Od Inversio CD. Kokoro

Leżałem spokojnie pod drzewem, gdy nagle usłyszałem, że ktoś woła moje imię. Rozejrzałem się leniwie. To miało być spokojne popołudnie, spędzone przeze mnie sam na sam z moimi myślami, a tu... no cóż, znów nic z tego nie wyszło. Dostrzegłem błękitną waderę biegnącą w moim kierunku. To była Kokoro, jedna z tych członkiń stada, z którymi prawie wcale nie miałem styczności.
- Inversio! - ucieszyła się, widząc mnie. Podniosłem się, siadając wygodnie, po czym przekrzywiłem łeb, patrząc na waderę.
- Widzę, że zależy ci na rozmowie ze mną. - stwierdziłem. - O co więc chodzi? - spytałem, unosząc jedną brew, ale nie zdradzając oznak jakiegokolwiek pośpiechu.
- Inversio, chciałam ci coś powiedzieć... opowiedzieć - odparła na to wadera i usiadła przede mną. - Otóż, miałam kiedyś brata. Starszego, ale dosyć wrednego. Potrafił być opiekuńczy, ale często się ze mną droczył. Pewnego razu skoczył w krzaki, każąc mi na siebie czekać. Czekałam długo, ale on już nie wrócił. Nigdy go nie znaleźliśmy. - Kokoro wzięła kolejny głęboki wdech, najwyraźniej szykując dla mnie dalszą część historii. Nie powiem, zaciekawiło mnie nawet to, o czym opowiadała, ale nie widziałem w tym związku z moją osobą. - No więc... ostatnio miałam sen. I byłeś w nim ty. Jako mój brat. Wydawało się to takie prawdziwe, a potem uświadomiłam sobie, że... że rzeczywiście jesteś do niego bardzo podobny i... chciałam spytać, czy nie przypominasz sobie, żebyś kiedykolwiek... kiedykolwiek... no... miał siostrę...?
Zamrugałem nerwowo. A potem przestałem nad sobą panować. Wybuchnąłem śmiechem.
- Kokoro, ja... - śmiech. - Ja przepraszam, ale... - śmiech. Wziąłem głęboki wdech i uspokoiłem się. - Przepraszam, Kokoro. Nie chciałem cię wyśmiać. To była reakcja odruchowa. Naprawdę mi przykro z powodu brata, ale... ja nie mogę nim być - stwierdziłem, uśmiechając się przepraszająco.
- Och - usłyszałem. - Cóż, w takim razie, przepraszam za zawracanie ci głowy - powiedziała, wstając.
- Kokoro, czekaj - poprosiłem, a ona znieruchomiała wpół kroku. - Nie chcę, żebyś czuła się urażona ani moją pierwotną reakcją, ani moją odpowiedzią. Jednak... zapewne słyszałaś, że Entowie wiedzą wszystko o wszystkim i wszystkich, prawda? - moje pytanie spotkało się tylko z milczącym skinieniem głowy wadery. - Otóż, odkąd pamiętam, to oni mnie wychowywali. I żaden z nich nie wiedział absolutnie nic o mojej przeszłości. Nawet najstarsi twierdzili, że nigdy nie widzieli wilków, które mogłyby być moimi przodkami - wytłumaczyłem. - Jeszcze raz przepraszam. - dodałem jeszcze po chwili, po czym umilkłem.

Koko? Nawet nie taka tandeta z tego wyszła...
+10 p. (401 słów)

Od Kokoro (do April)

Moje podejrzenia co do Inversio są dziwne, ale nie dają mi spokoju! Nie wiem, co mu powiedzieć, ani kiedy. To jest dziwne. Jedyną osoba jaką znam w tej watasze jest April. Alfa, partnerka Inversio. Są bardzo zżyci, więc może ona mi coś doradzi? Może tak samo pomyśleć, że jestem niedorozwiniętą wariatką, która nigdy nie poznała brata, a po jednym śnie myśli, że to on. Choć sama nie wiem, czy to prawda; czy to możliwe. Czy w ogóle warto zawracać głowę Alfie takim czymś? Pewnie ma ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się takimi osobnikami jak ja. Ale mimo tego, pomyślałam, by zapytać Alfę o zdanie. Ona zna go bardzo dobrze, może jakoś z tego wybrnę? Zaczęłam szukać Alfy. Nie trwało to długo, ponieważ leżała na trawie w zasięgu mojego wzroku.
- April? - zaczęłam niepewnie i podeszłam do wadery
- Tak?
- Wiesz... Chcę komuś coś powiedzieć, ale boję się że mnie wyśmieje i uzna to za coś... Dziwnego. A ten ktoś to Inversio... - wadera popatrzyła na mnie podejrzliwie. - Nie, nie, nie! - zaprzeczyłam gwałtownie. - Nie nie o to chodzi, po prostu... Po prostu... ech, miałam sen. Miałam sen, w którym był Inversio. Mówił mi w nim, że jestem jego siostrą. I to było dość wiarygodne, bo pamiętam, że miałam brata... Starszego... no, po prostu takiego jak Invenro. - przerwałam. Po co ja to mówiłam!? - Ech... zapomnij o tym, przepraszam, że zawracam ci głowę... - April milczała. - April?

April?

niedziela, 2 lipca 2017

Od Na'itamery CD. Combo (+12)

Przeklinałam w duchu moje łapy. Byłam znacznie wolniejsza od basiora, widziałam, jak chwilami przyspieszał nieznacznie, zaraz jednak zwalniał, by zrównać ze mną krok. Zastanawiało mnie, dlaczego po prostu mnie nie zostawi, ja przynajmniej na pewno tak bym postąpiła. Czyżby mu na mnie zależało?
Nie było to zbyt prawdopodobne, jednak ta myśl wywołała przyjemne łaskotanie w brzuchu. No ładnie Na’, znacie się od kilku chwil, a ty już liczysz na coś więcej. Naiwna, głupia, dziecinna. Ponownie luknęłam na basiora i nasze spojrzenia na krótką chwilę się spotkały. Potem, niemal nie odwracając głowy, spojrzałam na tego w dupę jebanego golema.
- Ożeż kurwa! – krzyknęłam mimowolnie, bo menda była coraz bliżej.
- Popieram! – zadeklarował mój towarzysz.
- No to kamień z serca – parsknęłam nawet nie próbując ukryć rozpaczy w głosie, z którą jednak mieszał się sarkazm.
Jeszcze dwa susy, skok przez powalone drzewo, siedem susów… Gwałtownie zaryłam pazurami o ziemię, ledwie utrzymując równowagę, i odwróciłam się w stronę goniącej nas kupy mułu i syfu.
- Nova! – krzyknął Combo, zatrzymując się kawałek dalej. – Musimy spadać!
- Zaufaj mi – odmruknęłam cicho.
Wilkopodobne monstrum zwolniło nieco, widząc, że się zatrzymałam. Warknęłam głucho, zjeżyłam sierść na karku, położyłam uszy po potylicy. Wówczas to-ono ponownie przyspieszyło, wydając z siebie syczący odgłos. Wąż pierdolony, nawet zabawne.
- Na’ita, cholera, nie zgrywaj mi tu bohatera, którym nie jesteś! – mogłam postawić prawą łapę, że w jego głosie brzmiała rozpacz i coś na kształt troski. … Cudzą prawą łapę, żeby nie było.
- Cofnij się i patrz – odparłam na to z szerokim uśmiechem. Combo zmarszczył brwi, jednak przestał się wydzierać i mnie posłuchał.
W ostatniej chwili uskoczyłam przed zębo-igłami, ocierając się sierścią o śmierdzące ciało potworka z jeziorka. Hej, nawet nie czuję jak rymuję. O boże, ja tworzę! Zaśmiałam się do własnych myśli, ponownie uskakując przed zadziwiająco szybkim i zwinnym przeciwnikiem. Cofnęłam się kilka kroków i wyciszyłam umysł.
Wszystko zwolniło. I rzucający się na mnie golem, i Combo, który… Sama nie wiem, co robił, ale wyglądało to całkiem komicznie. Czułam już śmierdzący oddech stwora, gdy wszystko nagle wróciło do normy i jebut! Z nieskrywaną satysfakcją patrzyłam, jak ta mieszanka wszelkiego gówna i lian wylatuje w powietrze i leci hen ku zachodzącemu słońcu. No dobrze, może aż tak daleko to to nie było, ale na pewno dało nam sporą przewagę.
Starając się zignorować nieprzyjemne zawroty głowy, jakie zazwyczaj towarzyszyły tworzeniu tak mocnych pól siłowych, podeszłam do Combo i posłałam mu dumny uśmiech.
- No Światełko, nie było aż tak… - urwałam, lekko się zataczając. Oparłam się bokiem o najbliższe drzewo, przymknęłam ślepia i dokończyłam - … aż tak strasznie.
Tylko chwilka. Kilka spokojnych oddechów i będę mogła dalej biec, obiecuję. Tylko chwilka. Nawet użyję energii eteru żeby przyspieszyć. To aż tak nie męczy, nawet nie boli jak pola. I nie będziesz musiał zwalniać ze względu na mnie, Combo. Tylko… chwilka.
Nie byłam pewna, czy mówiłam moje myśli na głos, czy jednak wciąż pozostały jedynie myślami; miałam szczerą na dzieję na to drugie. Zwiesiłam głowę i oddychałam ciężko. I rzeczywiście, po chwili zaczęło być lepiej, choć wciąż gdzieś z tyłu głowy pulsował mi tępy ból, a w pysku czułam wyjątkowo nieprzyjemny posmak krwi.
W końcu było na tyle dobrze, że raźnym krokiem podeszłam do czarnego samca i wlepiłam w niego spojrzenie tytułem „Ja zrobiłam swoje, teraz ty prowadź, mistrzu”.

E... Combo? Nie umiem w pisanie .-.
+15 p. (553 słowa)

piątek, 30 czerwca 2017

Podsumowanie miesiąca - CZERWIEC

Mija już trzeci miesiąc istnienia naszej watahy. To naprawdę wyjątkowo dużo! Wszystkim Wam serdecznie dziekuję!

~Dołączenia i Śmierci~
X
~*~
~Partnerstwa, Ciąże i Porody~
3.06 Inversio i April zostali oficjalną parą!
~*~
~Awanse~
3.06 April została Waderą Alfa!
20.06 Sigmestio „Sigma” Dantiero został wilkiem Eta!
~*~
~Eventy i Konkursy~
W tym miesiącu wystartował Event „Loteria na Dzień Dziecka”, w którym udział wzięły niemalże wszystkie wilki z naszej watahy. Poza tym dziewiątego czerwca mieliśmy okazję świętować Urodziny Alfy April!
~*~
~Upomnienia, Odejścia i Wygnania~
W czerwcu bezpowrotnie odeszła od nas Shiva, opuszczenie naszej watahy było decyzją właścicielki, głębszego powodu niestety nie znamy.
~*~
~Postarzenia~
Wszystkie wilki zostały postarzone o rok! Także tym razem udało się nam nie zapomnieć o tym punkcie :3
~*~
~Punkty~
W tym miesiącu za opowiadania punkty otrzymują:
Nikki - 30 p. (3 opowiadania)

niedziela, 25 czerwca 2017

Od Combo CD. Na'itamery

Uśmiechnąłem się półgębkiem, czując ciepło ciała samicy przy swoim boku, ale jednocześnie i moje ciało zaczęły przechodzić zimne dreszcze strachu. Dwa, czerwone, świetliste ślepia patrzyły na nas nieprzychylnie, co jakiś czas znikając w odmętach jeziora, jak gdyby mrugały.
- Szczerze mówiąc... muszę się z bólem przyznać, że to nie moja sprawa - powiedziałem na jednym wydechu, po czym gwałtownie nabrałem powietrza i, starając się zgrywać bohatera, stanąłem przed Na'itą.
KOGO JA PRÓBUJĘ OKŁAMAĆ, TRZĘSŁEM SIĘ JAK OSIKA NA WIETRZE!
- Teraz trochę mi szkoda, że to nie ty - jęknęła, gdy czerwone oczy zaczęły się nagle powiększać, a do ich zmrużonych kształtów doszedł jeszcze rozmyty zarys zielonkawego pyska, który do złudzenia przypominał wilczy.
- Mam taki pomysł... - zacząłem niepewnie, cofając się o krok, równo z waderą.
- No...? - ze zniecierpliwieniem w rozedrganym głosie dała mi znać, że słucha.
- ...żebyśmy się stąd jak najszybciej zmyli! - wykrzyknąłem, ale w tej właśnie chwili coś z rykiem wyłoniło się z jeziora.
Wyglądało jak wielki, ohydny, zielony golem z błota, o dwóch, jarzących się czerwienią ślepiach. Miało paskudny pysk uzbrojony w dwa rzędy ostrych jak brzytwa igieł, mających zapewne robić za zęby, a kończyny jego oplecione były lianami.
Z mojego gardła wyrwał się krzyk, który wysokością przypominał ten, który jakby nieświadomie wydała z siebie Na'itamera. Zdaje się, że oboje próbowaliśmy być odważni i jak zwykle nic z tego nie wyszło. Potwór postawił pierwszy krok na brzegu, a ja odwróciłem się i ruszyłęm biegiem w las, ciągnąc za sobą waderę. Zrównaliśmy ze sobą szybkość kroków i biegliśmy teraz łeb w łeb, rzucając kątem oka spojrzenia ku sobie nawzajem i za siebie.
Miałem tylko nadzieję, że to cholerne monstrum za chwilę nas nie dogoni.

Na'ita? Słabe to wyszło jakieś... mogłam sie bardziej postarać ;-;
+5 p. (281 słów)

Od Nikki CD. Kokoro (do Hikariego)

Przyznaję, stchórzyłam. Gdy obca wilczyca postawiła mnie w sytuacji oko w oko z waderą Alfa, poważną i dosyć nieufnie do mnie nastawioną, przeszedł mnie dreszcz. Spięłam się.
- Jak masz na imię? - spytała mnie, a ja położyłam uszy płasko po czaszce, po czym rzuciłam się do ucieczki. Było to najgłupsze rozwiązanie jakie tylko mogłam wymyślić i wybrać, ale to mój umysł kierował moimi poczynaniami, a nie ja. Biegłam najszybciej jak mogłam, w pędzie przeskakując powalone pnie i kępy krzaków. Nie oglądałam się za siebie, ale wyraźnie słyszałam, że Alfa krzyczy coś do mnie.
- Stój! - tylko to udało mi się wyodrębnić, bo wiatr świszczał mi w uszach, ale nie posłuchałam się; wciąż biegłam dalej, ignorując ból w zmęczonych łapach. Najgorsza sytuacja z możliwych. Wezmą mnie za szpiega. Będą mnie chcieli zabić, będą usiłowali wyciągnąć ze mnie informacje, których nie posiadam.
I wszystko przez to, że stchórzyłam.
Nagle wpadłam na coś. A raczej na kogoś. Zwarliśmy się w żelaznym uścisku i przetoczyliśmy kawałek w bok. Usłyszałam, że wadera Alfa mija miejsce, w którym wylądowałam i biegnie dalej. Spojrzałam w górę i dostrzegłam znajomy pysk.
- Hikari! - szepnęłam z uśmiechem, ale zaraz potem zrzuciłam z siebie basiora, czując się wyjątkowo niezręcznie w sytuacji, w której on znalazł się bezpośrednio nade mną.

Hikari, a teraz musisz coś zrobić, bo Nikki stchórzyła XD (naszą poprzednią serię uważam już za nieaktualną, bo Miy nie odpisuje :v)

Od Kokoro CD. Nikki

Przeraziłam się. Obca wadera na naszych terenach. Starałam się zachować twardo i stanowczo.
- Kim jesteś? - spytałam niższym głosem, nie wychodząc z kryjówki.
- Jestem Nikki - odpowiedziała biała wadera. Nagle zauważyłam, że ma ona skrzydła.
- Co tu robisz?
- Nie wiem, jak dotąd poszukuje czegoś do jedzenia. Jesteś Alfą na tych terenach?
- Nie - Bardziej przyjrzałam się waderze. Nie była tak spięta jak ja.
- A zaprowadzisz mnie do Alfy? Poszukuję watahy.
- D-dobrze - odpowiedziałam i wyszłam z kryjówki. Zaprowadziłam tajemniczą waderę do April. Ona będzie wiedziała, co zrobić. Przez całą drogę nie zamieniłyśmy słowa. Nikki oglądała otoczenie, przez co zostawała w tyle, a ja jak najszybciej chciałam ją zaprowadzić do Alfy. Długo poszukiwałam wadery, aż znalazłam ją pod starym, niskim drzewem.
- April! Znalazłam tą waderę na naszych terenach - powiedziałam, wskazując łbem na Nikki. Popatrzyła na nią podejrzliwie. - To ja już pójdę - odparłam i skoczyłam w krzaki.

środa, 21 czerwca 2017

Od Sherlocka CD. Sigmy

Zmarszczyłem nos. Nie chciałem zdradzać swojego prawdziwego imienia, ale w zaistniałych okolicznościach uniknięcie tegoż posunięcia zdawało się kompletnie niemożliwe. Fuknąłem cicho, podobnie jak i biały basior obok mnie, po czym wlepiłem czujny wzrok w "April", wyłapując wszystkie najdrobniejsze szczegóły.
Odrobina zaschniętej krwi na pysku była zapewne śladem po porannym polowaniu, za to kolor cieczy wskazywał na rosłego jelenia. Oczy wyrażały niepewność, zamyślenie i kompletną nieufność. Stała pewnie na długich łapach i z wolna zamiatała ogonem po ziemi. Uszy miała nieznacznie opuszczone, powodem zaś tego gestu była niezaprzeczalnie moja osoba. Widziałem, że ma napięte wszystkie mięśnie. Jest gotowa do ataku, ale stara się nie traktować mnie agresywnie. Nieznaczny błysk w oku i podniesiony kącik pyska mówiły mi, że całkiem niedawno się zakochała, a bliżej zanalizowana postawa wskazywała także na to, że od niedawna ma partnera.
- Inversio dobrze się miewa? - spytałem z wyjątkowo poważnym wyrazem pyska. Alfa uniosła delikatnie górną wargę, odsłaniając białe kły.
- Skąd znasz jego imię? - fuknęła, jeżąc futro na karku. Białas wbił wzrok w ziemię.
- Sam mu powiedziałem - stwierdził posępnie, a ja uśmiechnąłem się tryumfalnie, ale po chwili uśmiech ów jakby rozpłynął się w wilgotnym powietrzu.
- Hm - mruknęła Alfa. - Więc co tu robisz? I jak brzmi twoje imię?
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - stwierdziłem z uniesionymi do góry brwiami.
- Od kiedy jesteśmy ze sobą na "ty"? Nawet nie należysz do watahy - warknęła. - Tak, dobrze się czuje - dodała po chwili, patrząc na mnie spode łba.
- Nazywam się Sherlock - oznajmiłem dobitnym tonem, patrząc kątem oka na Sigmestio, który nagle czujnie nadstawił ucha. - Pochodzę z dosyć daleka, ale ciągła włóczęga po świecie zaczęła mnie niemiłosiernie męczyć. Chciałbym do was dołączyć.
- Nie jest szpiegiem - uśmiechnął się kwaśno Sigma, uprzedzając pytanie April. Wiedział, że poznał moje imię, ale mi także zapadło w pamięć to, którym jego nazywali.
- A więc, mam rozumieć, że jesteś czysty? - uniosła jedną brew, przysiadając na tylnych łapach.
- W takim tego słowa znaczeniu, o jakie ci chodzi, jak najbardziej tak - stwierdziłem, po czym machnąłem ogonem w niejakim zdenerwowaniu. To spotkanie trwało zdecydowanie za długo. - Za dwie minuty pojawi się tu Inversio. Zaznajomienie się z jednym wilkiem Alfa na obecną chwilę mi wystarcza - dodałem jeszcze, po czym odwróciłem się i równym, miarowym truchtem odbiegłem w las.

Sigma? Wiesz ty co... mam wrażenie, że to schrzaniłam ;^;
+10 p. (390 słów)

wtorek, 20 czerwca 2017

Awans - Sigma!

http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/4/22/8023141_sithus_character_sheet_by_haildawn-d7jsgsy.png
Dzisiaj Już jakiś czas temu jeden z naszych basiorów, Sigma, zdobył nową, wyższą rangę!
Gratulujemy, Sigma! Zostałeś oficjalnie Wilkiem Eta!

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Od Sigmy CD. Sherlocka

Przez chwilę patrzyłem na niego nieprzychylnie, w końcu jednak ruszyłem w stronę Potoku, gdzie zazwyczaj spotykałem Alfę. Miałem wątpliwości, czy zaproszenie go do watahy aby na pewno było dobrym pomysłem. Ledwie chwila znajomości, a już zdążyłem go znienawidzić, choć jednocześnie coś mnie do niego ciągnęło, coś, czego nie potrafiłem zidentyfikować. Ale jeśli rzeczywiście okazałby się szpiegiem? Spojrzałem na niego kątem oka, niepewien, czy aby na pewno dobrze postępuję.
- Czego się tak gapisz? – fuknął basior, najpewniej czując na sobie mój wzrok. Natychmiast spuściłem spojrzenie na własne łapy, czując się jak szczenię przyłapane na jakimś poważnym występku. Choolera, dlaczego zachowywałem się przy nim tak… inaczej?
- Może sam sobie odpowiesz na to pytanie? – warknąłem w końcu i przyspieszyłem kroku.
- Jeśli zastanawiasz się, czy aby na pewno nie jestem szpiegiem, to muszę cię zawieść – odpowiedzi nie uzyskasz. Bardzo zabawnie wyglądasz, gdy próbujesz coś ze mnie wyczytać – szczerze przyznam, nie spodziewałem się usłyszeć takich słów z pyska potencjalnego wroga. Pokręciłem głową, wyciągając szyję do ziemi tak, że źdźbła trawy muskały mój nos.
- Hej, a może jednak nie dołączaj do sfory? Wyświadczysz wszystkim przysługę – zasugerowałem niewinnie.
- Im dłużej cię słucham, tym bliższy jestem przystania na tą propozycję – odparował, jednak odniosłem wrażenie, że nie było to już tak złośliwe.
Uśmiechnąłem się pod nosem, jednak rzeczywiście nic już nie powiedziałem. Żywym kłusem podążaliśmy w obranym przeze mnie kierunku. Wtem dostrzegłem znajomy cień. Zadarłem łeb do góry.
- Suraksa – powitałem go cicho.
~Dantiero. Kimże jest twój towarzysz? – zapytał kruk, obniżając lot i gładko przysiadając na moim grzbiecie. Cóż, powoli zacząłem przyzwyczajać się do jego upodobań.
Spojrzałem na czarnego wilka, który również patrzył z konsternacją nie tyle na mnie, co na Rāṇī. W sumie mógłbym wykorzystać towarzysza do poznania intencji basiora, ale to przecież popsułoby zabawę.
- Szukam Inversio, widziałeś go może? – zignorowałem jego pytanie. Posłaniec Morrígan od razu podchwycił, bo nie drążył tematu:
~ Twego Alfy nie spotkałem, lecz jego partnerkę – owszem.
- Partnerkę?
~April. Skręć w lewo i podążaj przed siebie, a tam ją zastaniesz – powiedziawszy to, Suraksa wzbił się w górę. Przez chwilę patrzyłem za nim nieco niepewnie, koniec końców jednak posłuchałem jego rady. 
April i Szef razem? Może jednak powinienem zacząć się interesować losami watahy. Z drugiej jednak strony, miałem od tego kruka. Co prawda o wszystkim informował mnie ze znacznym opóźnieniem, ale sam wybadałbym to jeszcze później. Nie znałem April. Minąłem się z nią raz czy dwa, ale nie było nawet okazji do rozmowy. I ponownie, gdyby nie Rāṇī, za nic nie wiedziałbym, jakiej wadery powinienem teraz szukać.
- Czy wy… Czy ty masz urojenia? – zamyślenia wyrwał mnie skonfundowany głos wilka.
- Skąd ten pomysł? – zapytałem z nieskrywanym rozbawieniem.
- Rozmawiałeś z ptakiem – wyjaśnił ostrym tonem, jakby z wyrzutem.
- Suraksa jest telepatą – odparłem spokojnie.
- Coś takiego jak telepatia nie istnieje – zaoponował basior.
- Jasne, mistrzu – parsknąłem cicho, ponownie przyspieszając. Chciałem mieć już to wszystko za sobą i móc spokojnie zająć się swoimi sprawami. Zupełnie ignorowałem dalsze protesty pana detektywa-niedowiarka, który chyba próbował udowodnić mi, że magia nie istnieje. Witaj w Argii, przyjacielu. To jest jednorożec, to niebieskie jest duszkiem, ja władam ogniem, a mój kruk posługuje się telepatią. Więcej, on od wieków szkoli się w psychokinezie i wędruje między wymiarami. Zgadzam się z tobą, mam urojenia, moce nadprzyrodzone są tylko bajką. Błędem genetycznym, czy jakkolwiek chcesz to sobie wytłumaczyć.
Po dłuższej chwili dostrzegłem białą waderę z wyjątkowo charakterystyczną kitą. Leżała pod drzewem, ale nie spała. Widząc nas, podniosła się i spojrzała na mnie niepewnie, potem zmierzyła wzrokiem tego-onego, aż w końcu ponownie skupiła uwagę na mnie.
Położyłem po sobie uszy i zwolniłem kroku, by ostatecznie zatrzymać się kawałek przed nią.
- April? – wolałem mieć pewność, że dobrze trafiłem.
- Tak – potwierdziła ostrożnie.
- Jestem Sigmestio…
- Należysz do watahy? – przerwała mi; nie byłem pewien, czy to pytanie, czy może raczej stwierdzenie. Na wszelki wypadek skinąłem głową, a wówczas ponownie przeniosła spojrzenie na mego towarzysza. – A to jest…?
Otworzyłem pysk by jej odpowiedzieć, jednak niemal natychmiast go zamknąłem. Ano tak. Może jednak mogłem poprosić Suraksę, by zdradził mi imię cicho-ciemnego, który patrzył na mnie ze swego rodzaju satysfakcją, której nie potrafiłem pojąć. Fuknąłem cicho i cofnąłem się o krok, oddając mu tym samym pałeczkę.

Sherl, ja nadal za to przepraszam T^T
+20 p. (716 słów)

sobota, 17 czerwca 2017

Od Nikki

Spacer w takich okolicznościach, kiedy to jestem nieoficjalnie na terenach obcej watahy, to niezbyt dobry pomysł. Bardzo nawet, powiedziałabym. Ale nie powiem, bo nie lubię pesymizować.
Cicho stawiałam kolejne kroki, starając się nie wywołać szelestu na ściółce leśnej. Noc zdecydowanie mi nie sprzyjała, i to tylko z tegoż powodu, że moje futro ma nieskazitelnie biały kolor, który utrudnia mi maskowanie się o tej porze. Używając swojej mocy zatrzymałam wiatr. Nie zagłuszał więc już mojego oddechu, ale też nie niósł na swych skrzydłach mojego zapchu i utrudniał wytropienie mojej osoby przynajmniej w jakimś tam niewielkim stopniu.
Westchnęłam cicho i ziewnęłam, rozglądając się za czymś do zjedzenia, ale żadne zwierzę nie wpadło mi w oko. Nie chciało mi się biec do potoku, bo mimo wszystko mogłam w ten sposób ściągnąć na siebie uwagę innych. Tak więc, z zamiarem ucięcia sobie drzemki, podeszłam do jednego z drzew. Machnęłam ogonem, zatrzymując się w miejscu i przymykając oczy, ale nagle cofnęłam się odruchowo.
Zza grubego pnia wychynęło dwoje błyszczących, wilczych ślepi.

Ktoś? Tak, wiem, słabe to.

Ważna informacja!

Drodzy watahowicze!
Chciałabym Wam zakomunikować, że moje konto Ayavo w serwisie Howrse zostało zbanowane do 10 lipca godziny 13:00 za rzekome posiadanie multikont. Wszyscy doskonale wiemy, że Administracja uwielbia uprzykrzać życie użytkownikom gry i banować ich za multikonta, których nie mają. Dodatkowo słyszeliście na pewno, że nigdy nie zdejmują bana. Tak więc ja nawet nie zamierzam się dopraszać.
Was informuję za to, że jeżeli wysyłaliście coś na to konto 9, 10 czerwca lub później, wiadomość do mnie nie dotarła. Prosiłabym o przesłanie ponownie wszystkich opowiadań, pytań, propozycji czy formularzy na konto Ice Cat. To z niego będę się teraz z Wami kontaktować, oczywiście mój e-mail także jest nadal aktywny. Gdy tylko blokada konta zostanie zdjęta, poinformuję Was o tym.
Pozdrawiam,
Inversio

wtorek, 13 czerwca 2017

Od Na'itamery CD. Combo (+12)

- Trochę się zmieniło od mojej ostatniej wizyty, ale… Ta, to tu – odpowiedziałam po chwili, długiej chwili wahania. Dobra, mówiąc szczerze, zapamiętałam to miejsce jako zdecydowanie bardziej przyjemne. Mimo to nie miałam zamiaru się wycofywać, bo na planecie Suwerennych były zdecydowanie gorsze miejsca, a z Novą i tak mieliśmy tam kilka przyjemnych przygód. – Chodź – skinęłam głową na Combo i zaczęłam zbliżać się do brzegu jeziora, a za sobą słyszałam ciche kroki basiora.
Gdyby nie on, najpewniej już by mnie tu nie było, ale towarzystwo dawało pewne poczucie bezpieczeństwa – zawsze mogłam spróbować się nim zasłonić. Przecież facet powinien bronić damę w opresji.
Pisnęłam cicho, gdy przednie łapy zapadły mi się w mule przy wodzie, a zaraz potem zaśmiałam się nerwowo. I wcale nie było tak, że cała się trzęsłam z nerwów i lęku, skąd.
- Nova, powinniśmy stąd iść – stwierdził ostrożnie Combuś, stojąc tuż za mną.
- Przez chwilę było tu naprawdę przerażająco, wręcz sympatycznie, ale wtedy się odezwałeś – prychnęłam, zaraz się jednak zreflektowałam – Pozwoliłbyś się chociaż napić.
Światełko nic już nie powiedział, jednak posłał mi wymowne spojrzenie, które zignorowałam. Nachyliłam się nad taflą jeziora i zaczęłam pić wodę. Smakowała jakoś tak... dziwnie, trochę kwaskowo i mulaście. Wzdrygnęłam się, gdy gdzieś w górze odezwał się jakiś pierdolony ptak. Sukinsyn złośliwy. Ciągle pijąc, zaczęłam się rozglądać po okolicy. Nagle błoto obok się poruszyło.
Wyprostowałam się gwałtownie i warknęłam na owe błoto. Po chwili spod niego wyskoczyła jakaś obrzydliwa żaba, opryskując mi nos śmierdzącym mułem.
- Na’ita… - zaczął powoli Combo.
- Tak, jestem za spadaniem stąd – potwierdziłam, przenosząc na niego spojrzenie.
- Nie, znaczy, owszem, ale… - urwał, głową wskazując w głąb jeziora. Powędrowałam tam wzrokiem i zupełnie zamarłam.
Musiałam ostro przesadzić z kocimiętką albo wilczymi jagodami, ale pod powierzchnią wody jarzyły się dwa, czerwone punkty, niby przerażające oczy śledzące każdy nasz ruch. Cofnęłam się krok do tyłu, jednocześnie przysuwając się do Comboneiro.
- Jeśli to twoje światełka i myślisz, że to zabawne, to łeb ci przy samej dupie odgryzę – zwróciłam się drżącym głosem do basiora, mimowolnie przylegając do jego boku.

...Wut? ;__;
+5 p. (348 słów)

sobota, 10 czerwca 2017

Od Inversio - Urodziny Alfy April

Gdy tego dnia po raz pierwszy zobaczyłem April, natychmiast zauważyłem, że jest dziwnie wesoła i podekscytowana, znaczy się, o wiele bardziej niż jest zwykle. Postanowiłem, że dowiem się, co jest grane. Złapałem ją z boku, gdy akurat z nikim nie rozmawiała, i odciągnąłem od reszty watahy.
- Ummm... - zarumieniła się. - Ja...
- Mogę cię o coś spytać? - uśmiechnąłem się łagodnie, starając się nie zwracać uwagi na zawstydzony wzrok mojej... partnerki. To nadal dziwnie brzmi, gdy o tym myślę. Pewnie brzmiało by jeszcze dziwniej, gdybym wypowiedział to na głos, więc staram się o tym nie mówić.
- Mhm - przytaknęła, spuszczając z lekka wzrok.
- Mamy dziś jakąś szczególną okazję? - zamyśliłem się odrobinę. - Cały dzień chodzisz roześmiana.
- Eh... mam dziś urodziny - uśmiechnęła się do mnie, ale zaraz potem znów spuściła łeb.
- Naprawdę? - zdumiłem się, ale moje słowa spotkały się tylko z potwierdzającym ruchem łba białej wadery. - Cóż, w takim razie, wszystkiego najlepszego - rozpromieniłem się, a gdy nikt akurat nie patrzył w naszą stronę, delikatnie liznąłem April po pysku. - Tylko nie wygadaj się z tej radości - rzuciłem ze śmiechem przez ramię, po czym dałem susa w zarośla i zniknąłem wszystkim z pola widzenia.
Nie wiedziałem. Naprawdę, nie miałem pojęcia o jej urodzinach. No i, ważniejsza sprawa, nie miałem bladego pojęcia, jak to uczcić. Pomyślałem, że może uda mi się zorganizować coś w stylu symbolicznego przyjęcia. Tekoro opowiadał mi kiedyś, że dawniej u jego korzeni wilki świętowały urodziny najważniejszych osobności w watasze. Kiedy jeszcze w Anoreum była jakaś wilcza wataha. Ale wracając do tematu, podobno mistrzowie światła stawali kręgiem wokół Tekoro i łączyli swe moce, swoje siły, aby tworzyć niesamowite kompozycje świetlne na nocnym niebie, a Alfa watahy stawał na korzeniach Enta i wygłaszał krótką mowę o uroczystości, po czym składał jubilatowi bądź też jubilatce serdeczne życzenia.
Moich urodzin nikt nigdy nie świętował, ale nie czułem się z tego powodu szczególnie pominięty. Nie lubiłem i nadal nie lubię być w centrum uwagi. Wciąż wolę trzymać się z boku i nie wywyższać, taka już moja natura.
W naszej watasze nie mieliśmy żadnego mistrza światła, ognia z resztą też chyba nie, ale myślę, że Crebain, mój towarzysz, mógłby coś zorganizować. Każde legendarne stworzenie potrafi się dogadać z innymi, a bo nie? A już szczególnie taki gatunek jak Raptozy.
~*~
- Crebain! - krzyknąłem, a po chwili usłyszałem obok siebie cichy, gardłowy, przyjazny pomruk. Uśmiechnąłem się na widok mojego wiernego towarzysza, który oparł na chwilę łeb na moim karku na znak przyjaźni pomiędzy nami. - Cześć, Crino...
Zamarłem na chwilę, aż Raptoz zabrał ze mnie swoją masywną, smoczą głowę.
- Hej, April ma urodziny... - zacząłem, patrząc zwierzęciu w oczy z największą ufnością, jaką kiedykolwiek mu okazywałem. - A ty umiesz dogadać się ze wszystkimi zwierzętami, wszystkimi gatunkami. Chciałbym, żebyś przekonał Elfy, aby zagrały wieczorem na fletach. No i... wiem, że... że nie mamy tu żadnych wilków z żywiołem światła, ale... może znasz kogoś z takimi mocami, kto wałęsa się po okolicy...? - wytłumaczyłem mu, robiąc spore pauzy pomiędzy niektórymi słowami, bo nie byłem pewien, jak niektóre rzeczy ująć.
Zdawało mi się, że zwierzę się uśmiechnęło. Albo przynajmniej próbowało. W każdym razie, po chwili Crebain rozwinął skrzydła i wzleciał do góry, niknąc pośród chmur nadciągających tutaj wraz z podmuchami zachodniego wiatru.
Zapowiadał się piękny wieczór...
~*~
Przysnąłem na chwilę we własnej jaskini. Obudził mnie łagodny śpiew, który jednak ustał chwilę później. Dostrzegłem jakieś rozbłyski na zewnątrz, więc wychyliłem łeb z jamy.
Na niebie widniała lśniąca, kolorowa, świetlista strzała, z grotem skierowanym w las. Zdaje się, że na moją ulubioną polanę. Pobiegłem tam natychmiast, zorientować się, co jest grane.
Gdy dotarłem na miejsce, moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Dwa czarne basiory stały na podwyższeniu składającego się tylko z ogromnego, obrośniętego mchem, ściętego pnia, a wokół nich wirowały smugi światła, które rozłaziły się po całym obwodzie łąki. Wszędzie unosiły się smugi, iskry, serca i gwiazdy, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. Wokół nich w trawie siedziało kilka Elfów, które grały jakieś przyjemne dla ucha melodie na harfach. Rozdziawiłem pysk, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
Nagle coś pociągnęło mnie na bok. Zobaczyłem Crebaina, który uśmiechał się do mnie szeroko. Sam też się uśmiechnąłem. Pozostało tylko czekać, aż wszyscy się zbiorą.
~*~
Około północy, gdy już cała wataha była obecna, wyszedłem na środek, stając przed mistrzami światła.
- Kochani! - krzyknąłem, a śmiech ustał nagle. - Zebraliśmy się tutaj, by uczcić urodziny April. Chodź do nas, gwiazdo! - uśmiechnąłem się szeroko, a April z wielkim i wyraźnym rumieńcem, ale i wesołym uśmiechem, stanęła obok mnie. - Życzmy jej teraz wszystkiego najlepszego - dodałem radośnie, po czym spojrzałem jej w oczy i publicznie polizałem ją delikatnie po pysku.
Nie wiem, czy tego chciała. Ale moim zdaniem, był to idealny prezent urodzinowy.
- Za nową waderę Alfę naszej watahy! - wykrzyknąłem, obejmując April jedną łapą. - Mam nadzieję, że ci się podoba - szepnąłem jej do ucha, po czym zeskoczyliśmy w tłum.
Zabawa ze światłami trwała do białego rana. Mistrzowie światła zniknęli z pola widzenia, podobnie jak Elfowie wraz ze swoimi instrumentami. Ale przyjęcie było udane. Musiało być udane, wnioskując z miny białej piękności, która leżała obok mnie, patrząc w jaśniejące niebo oczami, które już zamykały się do snu, podobnie jak i moje...

piątek, 9 czerwca 2017

Event - Urodziny Alfy April!

Witajcie w najlepszym evencie jaki widziała ta wataha! Są to urodziny waszej nowej Alfy, a zarazem administratorki i "tej od czarnej roboty i brzydkich wilków"

Zadanie eventu jest proste. Opisz jak wyglądały urodziny April! Wszystkie chwyty dozwolone, regulamin nie gra roli. Przykładowe opowiadanie:

Nagrodą będzie nie pisiont tylko pińćset p.! Combo z Hiką cosik porobią światłami, Koko wytłumaczy mi jak bardzo mnie nienawidzi. Sigma porobi coś co robi Sigma, o, "Potrafi spojrzeniem podgrzewać temperaturę ciała swych ofiar tak mocno, że te żywcem się gotują, a raczej potrafiłby, gdyby częściej trenował moc – na chwilę obecną może wywołać gorączkę" gorączkę urodzinową jej zrobi! Nikki będzie sterczeć przy Hikarim. Miyuki czy jakkolwiek to się pisze zmieni się w cień i będzie niewidzialnym cieniem przez pół urodzin, które będą trwały całe 8 godzin. Nie wiem co zrobią Yumi i Naita, a April zaszyje się gdzieś pod ziemią. Inversio zrobi coś fajnego, a na koniec April urodzi pierdyliard szczeniąt: April II, Bapril, Capril, Dapril, Eapril, Fapril, Gapril, Hapril, Iapril, Japril, Kapril, Lapril, Mapril, Napril, Oapril, Papril, Qapril, Rapril, Sapril, Tapril, Upril, Vapril, Wapril, Xapril, Zapril :3

Zapraszam do pisania! Nagrodą będzie 50p. i przyjaźń April :3

Wykonali:
Inversio :3

środa, 7 czerwca 2017

Od Kokoro CD. Inversio

Odkąd doszłam do Watahy Milczącego Przeznaczenia, polubiłam wiele wilków. Już nie głoduję i zaczęło się lato. Lato, piękny czas... LATA! Tajemniczy basior z tego naszego Alfy, Inversio. Znam go, nie wiem skąd. Jego imię, jego głos. Na pewno kiedyś się znaliśmy.
W okolicy było dużo jagód, malin i podobnych roślin. To jakby raj na ziemi! Ale czy to na pewno ziemia, jaką znam? Może to inny świat, zupełnie nowy... Nie wiem. Czas mijał nieubłaganie. Jak? Kiedy? Gdzie? Co? Po co? Szybko minął dzień, i nastała noc. Niebo było tak gwieździste, jak tego dnia, gdy mój brat zaginął. Ułożyłam się do snu, na górce przy gorących od słońca kamieniach. Światło odbijało się od kamieni i padało na mnie. To było takie uspokajające, i wreszcie po paru minutach zasnęłam.
~*~
Co jest?! To... to moja wataha... ale dlaczego nikogo nie ma?
- Dziadku! Armin! - Gdzie są wszyscy!?
- Kokoro... Koko... Koko... Koko... - głos odbijał się echem wśród szczytów gór.
- K-kto to? Kim ty jesteś? - Nie usłyszałam odpowiedzi, ale z krzaków wyłonił się wilk. To Inversio!
- Inversio! Jak dobrze, że tu jesteś... Inversio? - Nic nie odpowiadał, tylko się zbliżał.
- Tak wiele czasu minęło... tyle wzmagań. A ty wciąż nie pobiegłaś mnie ratować? Stałaś tam jak słup, czekając. Zamiast rzucić się w pogoń by mnie uratować? Mogłem tam zginąć... - powiedział spokojnym lecz ostrym głosem.
- A-ale o czym ty mówisz?!
- Już nie pamiętasz, tak? Jak twój ukochany starszy brat ruszył by ratować watahę, a ty nic? Nie pamiętasz, nie pamiętasz tej żałoby, tego gdy inni mnie szukali? Niby mnie kochałaś... Niby najlepszy starszy brat? Zawszę cię obroni? A ty co? Jedno wielkie NIC?!
- Przestań! Proszę...
- Nie, nie przestanę. Będę cię nękać co nocy... Siostrzyczko.

~*~
Sen się rozmazał. Wstałam w środku nocy. Ten koszmar. Czy to... czy Inversio jest moim bratem? Muszę mu to powiedzieć, teraz.

Inversio? Nie wiedziałam, jak to napisać, ale jakoś dałam radę ;)
+5 p. (313 słów)

Od Kokoro - Dawne czasy

Dzień wspaniały. Dopiero niedawno pierwszy raz zauważyłam świat. Trawa jest taka zielona, a niebo takie niebieskie. A chmury... Takie kłębiaste! Cały świat jest piękny! Dużo motyli do łapania, takie kolorowe, ale szybko odlatują. I co to jest to co mają na grzbiecie?
- Dziadku?
- Tak Koko?
- Dlaczego motyle nie mają ogona?
- Bo jest im niepotrzebny.
- To dlaczego my mamy ogony?
- Nie wiem, nikt tego nie wie. Jedynie wiem że dały nam je Elfy, by lepiej żyć.
- A co to co mają na plecach?
- To skrzydła. Dzięki nim może lecieć wysoko nad ziemią.
- Więc dlaczego ode mnie uciekają?
- Ponieważ boją się ciebie. Jeśli taki wielki wilk podszedł by do ciebie też byś się przestraszyła.
- Wcale nie! Ja się niczego nie bo... Aaa! - Obok mnie skoczyła jakaś zielona postać.
- Nie bój się. - zaśmiał się dziadek -to konik polny. nic ci nie zrobi. - Na mojej twarzy widniała ulga. Nagle coś na mnie wpadło.
- Invi! Nie strasz mnie tak! - krzyknęłam na brata
- Przepraszam, młoda, tylko przebiegałem. Niedaleko zauważyłem królika. Staram się go złapać... A raczej starałem. Już uciekł. - zrobił smutną minę. Był dobrym bratem, tylko nie lubiłam gdy mówił mi młoda.
- Nie mów do mnie młoda! - braciszek parsknął śmiechem.
- A tak przy okazji, Dziadku nauczysz mnie polować?
- Jasne, Koko, ale teraz wracaj do domu. - kiwnęłam przecząco głową.
- Mogę zostać i popatrzeć? - dziadek namyślał się chwilę i przytaknął.
- Dobrze, tylko uważaj i zachowaj ciszę. - przesunęłam łapą po pysku na znak że nic nie powiem. Mój brat był całe dwa lata starszy ode mnie, i wiele sprawniejszy. Lubiłam patrzeć gdy poluje.

~10 miesięcy później.~
To było dziwne. Cały świat okrywał zimny biały puch. A z nieba zamiast deszczu padał właśnie ten puch. Zrobiło się zimno, i było mniej zwierzyny do polowania. A moje futro zgęstniało. Ja i Armin bawiliśmy się razem brykając wśród zasp. Mimo chłodu było to przyjemne. Po zabawie zawsze wchodziliśmy do jaskini za wodospadem- a w każdym razie zamrożonym wodospadem. Kryształki świeciły u góry. Nikt nie wiedział o naszej kryjówce, dlatego była tak wspaniała. A Armin to najwspanialszy basior jakiego spotkałam, i mój najlepszy przyjaciel. Pewnego razu wieczorem wybrałam się na spacer z bratem. Nigdy nie byłam w nocy na polu.
- A co to? - wskazałam na białe punkciki na niebie.
- To gwiazdy. Jest ich tysiące, a może i miliony, nikomu nie udało się ich zliczyć - mój brat był bardzo mądry. Choć nie zawsze tłumaczył mi wszystko. Zwykle jego odpowiedzi to: "zapytaj dziadka" albo "Dowiesz się w swoim czasie". Nagle w krzakach zauważyłam zieloną postać. Mój brat także ją zauważył. Rzucił się w pogoń, a ja stałam tam jak słup soli ty tylko nasłuchiwałam ciszy biegnącej z lasu. Czekałam... czekałam... czekałam. Dotrwałam tam do świtu, a po bracie nawet kawałka futra. Nie odważyłam się skoczyć w pogoń. Uciekłam do jaskinii naszej rodziny, zawiadomić dziadka.
- Dziadku! - wybudziłam starego wilka a ten aż podskoczył
- Jeju.. Koko nie strasz mnie tak, co się stało? - do moich oczu napłynęły łzy.
- Invi zaginął! Wczoraj wieczorem pobiegł za czymś do lasu i jeszcze nie wrócił! - Dziadek był przerażony.
- Koko! Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałaś!? - warknął. Pierwszy raz na mnie krzyknął. - Cholera - przeklął.
- P-p-przepraszam...
- Zostań tu i nie wychodź, póki ktoś ci nie pozwoli! - I wybiegł z jaskini. Byłam przerażona, usiadłam w kącie i płakałam w swoje futro na ogonie.

~Kolejny rok później~
Minął już rok. Dalej byłam załamana po stracie brata. Nie skupiałam się na lekcjach więc byłam słaba w polowaniu czy samoobronie. Zwykle to siedziałam pod drzewem przy którym mój brat zaginął, bezczynnie czekając, aż wróci. Moją wielką otuchą był dziadek i mój chłopak, Armin. Dziś minął rok od zniknięcia Inversio, tego dnia miałam stać się dorosła, ale nie mogłam świętować tego bez brata. Nie wiedziałam że to co się dzisiaj stanie będzie tak samo okropne. wróciłam właśnie z Arminem po spacerze.
- Wróciłam! - cisza. - Halo! Dziadku? - dalej cisza. Nerwowo rozglądnęłam się po jaskini. Dziadek leżał nieprzytomny na swoim legowisku. - Armin! Wołaj po pomoc! - Basior skinął głową i wyleciał z jaskini.
- Dziadku... halo! ODPOWIEDZ! NIE MOGĘ STRACIĆ I CIEBIE! - przyłożyłam ucho do jego piersi. To koniec, serce nie bije, dziadek nie oddycha... On nie żyje. Wybiegłam z jaskini i biegłam na przód. Nic już nie jest ważne, ja chce tylko zginąć, umrzeć, trafić do mojego dziadka i brata, nie chce dalej żyć.

~Dwa lata później~
Byłam wygłodzona, zmęczona, spragniona, zmarznięta. Pomimo usilnych prób nie potrafiłam popełnić samobójstwa. Z powodu tego, że w okolicy nie ma żywej duszy, przeszłam na jedzenie jagód, roślin i im podobnych.
Pewnego wieczoru obudziło mnie ciche popiskiwanie. Przede mną był malutki niebieski stworek. Pobiegłam za nim, a on zaprowadził mnie do elfów.
- Młoda damo, widzę, że nie idzie ci zbyt dobrze... Mam pewną ofertę dla ciebie - Elf wyglądał okropnie, był chudy, miał wielki, długi i cienki nos. I spiczaste uszy. Popatrzyłam na niego podejrzanie.
- Nie bój się, mogę ci zaoferować magiczne moce, w zamian za drobną przysługę... Oddasz mi kawałek swojej duszy - Zamyśliłam się. Magiczne moce brzmią kusząco. ale o co chodzi z tą duszą?
- Zgoda - powiedziałam. Potem elf kazał mi rozciąć łapę i przypieczętować to krwią. Zrobiłam to, a on się uśmiechnął i nagle przeniosłam się do innej krainy, zapominając o bracie i jego imieniu.

ZALICZONE!
+25 p.

Kokoro powraca!

http://i.pinger.pl/pgr39/509ddef400140cd752c2bde7/crystal.png
  Kokoro postanowiła do nas wrócić!
Bardzo cieszymy się z tego powodu i mamy nadzieję, że jednak zostaniesz tu na dłużej :)  Pamiętaj, że jeżeli teraz zdecydujesz się odejść, nie będziesz już mogła powrócić!

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Koniec - „Loteria na Dzień Dziecka”

Nareszcie mamy wyniki pierwszej Loterii w naszej watasze! Myślę, że są one dla Was nietypową niespodzianką, ale sami sprawdźcie ^w^
"X" oznacza tyle, co "Brak wilka - brak nagrody".

Mała podpowiedź - są to zamierzone wcześniej zdrapki, żeby dowiedzieć się, co wygrałeś, zaznacz tekst przy imieniu swojego wilka/swoich wilków *u*

1. Nikki - +10 do Siły
2. X
3. X
4. X
5. X
6. Combo - +10 do Szybkości
7. Na'itamera - +20 do Mocy
8. April - Pawie Oczko
9. Inversio - 50 punktów
10. X
11. Sherlock - +10 do Ukrycia
12. Miyuki - Dodatkowa Moc
13. Hikari - +10 do Wytrzymałości
14. Yumi - 100 punktów
15. Sigmestio „Sigma” Dantiero - +20 punktów

niedziela, 4 czerwca 2017

Kokoro odchodzi!

http://i.pinger.pl/pgr39/509ddef400140cd752c2bde7/crystal.png
Dzisiaj wadera Kokoro opuszcza nasz wilczy krąg!
Będzie nam Ciebie brakować, ale możesz jeszcze bez problemu wrócić do WMP :)
POWÓD: Nienapisanie opowiadania w podanym terminie.

Od Sherlocka CD. Sigmy

- Mogę się założyć, że jeżeli odmówię, znów będziesz próbował mnie zabić - stwierdziłem z przekąsem, śmiało patrząc basiorowi prosto w oczy. - Bo czy nie taka zasada u was panuje? Zabić każdego, kto może stwarzać zagrożenie dla watahy, prawda? - po tych słowach fuknąłem z lekka i położyłem uszy po sobie.
- Inversio nie jest aż tak brutalny - warknął w odpowiedzi wilk. Musiał być bardzo związany z Alfą, skoro bronił go aż tak zaciekle. - Zabijamy tylko tych, którzy wyglądają podejrzanie; tylko szpiegów.
- A czy ja zaliczam się do tej kategorii? - wycedziłem nieufnie, przysiadając jednak na tylnych łapach.
- Chwilowo? - zawahał się mój towarzysz, a na mój pysk wpłynął tryumfalny uśmiech.
- Chwilowo przystaję na twoją propozycję - przerwałem mu, nie czekając na dokończenie jego wcześniej zaczętej wypowiedzi. - A teraz prowadź mnie do tego całego Inversio, zanim zmienię zdanie - dodałem chamskim tonem i podniosłem się z ziemi.

Sigma? Naprawdę, współczuję temu opowiadanku .-.

Od Combo CD. Na'itamery

- Czemu nie? - uśmiechnąłem się szeroko, powoli opanowując uprzednio wywołany śmiech. Szczerze mówiąc, konieczność odnalezienia Alfy watahy kompletnie i zupełnie mi wisiała.
Razem z Na'itą ruszyliśmy wesołym, skocznym truchtem tam, skąd dochodził do naszych uszu cichy, ledwo słyszalny szum. Potok czy rzeka szumiałyby głośniej, więc to, do czego dążyliśmy, musiało być jeziorem. Gdy w końcu naszym oczom ukazał się obiekt, który obraliśmy sobie na cel, zacząłem się z lekka niepokoić, choć nie pokazywałem tego po sobie. Wyczuwalne było napięcie panujące w otoczeniu, co napawało mnie sporą dozą niepewności.
- Na'ita? - spytałem niepewnie, rzucając ku samicy ukradkowe spojrzenie, jednak gdy tylko zorientowałem się, że i ona na mnie patrzy, zmieniłem obiekt swej obserwacji.
- Hm? - wadera dała mi znać, że słucha, co przyjąłem z wielką ulgą, chociaż i w jej głosie wyczuwalne było delikatne drżenie.
- Jesteś pewna, że to tutaj? - mój głos, gdy się w niego głębiej wsłuchać, wydawał się być totalnie zrozpaczony, albo chociaż dosyć niepewny.
- Eeee... - zawahała się, ale to wystarczyło, abym się zatrzymał. W jednej chwili poczułem przerażające zimno w grzbiecie, które jednak zaraz zniknęło. Jakby... jakby duch przeze mnie przeszedł...? Moim ciałem wstrząsnął dreszczyk przerażenia, jednak starałem się zachowywać chociażby w miarę normalnie.

Seria: Opowiadanka z Dreszczykiem; Status Produkcji: START! xD

Od Sigmy CD. Sherlocka

Musiałem przyznać, że uwaga o tym, że jestem problemem nieco mnie zabolała, ale bynajmniej nie zamierzałem tego po sobie pokazywać. Chociaż, patrząc na to, jak ze mnie czytał, pewnie zdążył to zauważyć.
- Wataha Milczącego Przeznaczenia.
- Milczącego Przeznaczenia? – prychnął mój rozmówca.
- No jak tak to mówisz, to rzeczywiście nie brzmi zbyt inteligentnie – mruknąłem ponuro.
- Ilu was tu jest? – kontynuował przesłuchanie.
- A co, tego to nie wiesz? – zapytałem zaczepnie, jednak jego lodowate spojrzenie sprawiło, że zaraz dodałem nieco niechętnie: - Sam do końca nie wiem, może z dziesiątka…
Tak, to była prawda. Nie wiedziałem, ilu członków ma sfora. Nie interesowałem się tym zbytnio i raczej unikałem kontaktów. Jasne, dogadywałem się całkiem nieźle z Inversio, ale nic więcej. Ostatnimi czasy pojawiło się kilka nowych zapachów, ale po co miałem zadawać sobie trud, by wszystkich poznawać?
- Jeśli chcesz, możemy iść poszukać Alfy czy coś – zaproponowałem, nawet nie do końca wiedząc kiedy i dlaczego.

A to ssie jeszcze mocniej.

Od Na'itamery CD. Combo

- Teraz? – powtórzyłam udając zamyślenie, a potem wyskoczyłam w górę, lądując kawałek dalej. Zawinęłam ogon w „kulkę” nad grzbietem, uszy postawiłam do przodu i wypięłam dumnie pierś. – Teraz ku przygodzie! – wykrzyknęłam.
Czułam na sobie spojrzenie Combo, nieco zaskoczone i rozbawione, ale szczerze: zwisało mi to. Znaczy, nie do końca, ale hej, jeśli chce się ze mną zadawać, to musi zaakceptować fakt, że działam pod wpływem impulsu.
- No dobra, to gdzie ta przygoda? – zapytał wilk stając przede mną.
Nasze spojrzenia spotkały się a ja poczułam, jak serce zaczyna mi mocniej bić. Trwało to mniej niż sekundę, bo zaraz odwróciłam speszona wzrok. To uczucie było takie dziwne, obce i…. Poczułam, jak moje łapy zaczynają emanować błękitną poświatą. Co do ch*ja?! Natychmiast je zgasiłam. Przecież nig- no dobrze, kiedyś owszem, ale już od długiego czasu nie zdarzało się, żeby moc reagowała na moje emocje. Wzruszyłam ramionami postanawiając więcej się tym nie przejmować.
- Przygoda jest tam, gdzie jest – odparłam filozoficznym tonem.
- A zatem tam chodźmy - oznajmił równie poważnie, lecz cały urok prysł, gdy zarówno ja, jak i Combo, wybuchliśmy śmiechem. A z czego tak naprawdę się śmialiśmy? Nie mam pojęcia, ale nie przeszkadzało mi to.
Po kilku dłuższych chwilach udało nam się uspokoić, choć z początku co na siebie spojrzeliśmy, to nadchodziła kolejna fala chichotu.
- Dobra, to jeszcze raz. Co z tą przygodą?
- Gdzieś tam kiedyś jakieś jezioro widziałam, a pić mi się chce, więc może tam? – zasugerowałam.

Jedno słowo o tym opku: ssie.

sobota, 3 czerwca 2017

Od Inversio CD. April

Gdy tylko usłyszałem te słowa, po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Uśmiechnąłem się przyjaźnie, choć sam nie miałęm pojęcia, do kogo, i przytuliłem April, wtulając zimny nos w gęstą sierść za jej uchem. Pisnęła cicho i potrząsnęła łbem, patrząc na mnie z irytacją i rozbawieniem zarazem. Jej oczy skrzyły się od szczęścia, jeszcze chyba nigdy nie spotkałem się z tym wspaniałym uczuciem...
...że kogoś uszczęśliwiłem.
To był pierwszy raz, kiedy zrobiłem coś wielkiego dla innego wilka, jednocześnie uszczęśliwiając samego siebie. Od dziś miałem partnerkę. Piękną, mądrą i zawiłą. Jak morze, którego spienione fale raz w życiu dane mi było podziwiać ze szczytu masywnej głowy mojego opiekuna, Enta Tekoro.
- Na zawsze - szepnąłem, i poczułem jak April się uśmiecha. - Więc co teraz?
- Teraz... - zamyśliła się moja partnerka.
Jak to pięknie brzmi... moja partnerka... razem... na zawsze.

Trochę to maślane, ale przynajmniej piękne <3

Od Nikki CD. Hikariego (do Miyuki)

- Mam taką szczerą nadzieję - stwierdziłam roześmiana, wysilając swoje skrzydła, by przyspieszyć nieco nasze tempo przemieszczania się po krainie. - Ale może do tego celu powinniśmy zejść na dół?
- Czekaj! - krzyknął do mnie Hikari, gdy dałam nura w dół, a ja na te słowa gwałtownie wyhamowałam.
- Co jest? - zmarszczyłam brwi, patrząc w górę, na basiora.
- Tam! - samiec wyciągnął łapę przed siebie, a ja spojrzałam w kierunku, który wskazał mój towarzysz. - To wilk!
- Masz rację! - stwierdziłam radośnie, robiąc wdzięczny piruet w powietrzu, po czym złapałam Hikariego za łapy i pociągnęłam na ziemię, w stronę obcego nam wilka.
Wylądowaliśmy kawałek za nim, czy też, jak się chwilę później okazało, za nią. Podeszłam do wilczycy od tyłu i trąciłam ją łapą w grzbiet, a ona gwałtownie odwróciła się i zaczęła warczeć.
- Hej, spokojnie, chcieliśmy się tylko o coś spytać! - byłam lekko zdezorientowana wrogim nastawieniem samicy do naszej dwójki, ale starałam się tego nie okazywać. - Nikki jestem, a to...
- Hikari - przerwał mi basior, po czym znów zapadło milczenie, a samica przestała na nas warczeć.
- Jestem Miyuki i należę do tutejszej watahy - stwierdziła ozięble wadera. - Jeżeli nie jesteście zainteresowani dołączeniem, to spadajcie stąd, zanim was zagryzę.
- Tak się składa, że jesteśmy - powiedzieliśmy równocześnie ja i Hikari, po czym z lekkimi rumieńcami na pyskach popatrzyliśmy po sobie, ale zaraz potem znów przenieśliśmy wzrok na samicę.

Hikari? To... jest beznadziejne .-.

Od Inversio CD. April

Zatkało mnie. To, co się właśnie wydarzyło, przekraczało moje możliwości psychiczne... i ruchowe, to jest fizyczne. Zamarłem w bezruchu, niby ciepły, oddychający tylko głaz, nie mogąc pojąć tej sytuacji, z uchylonym pyskiem. Ogarnięcie się pod tymi dwoma wyżej wymienionymi względami zajęło mi kilka długich sekund. W końcu jednak jedną łapą objąłem April, drugą wciąż opierając się o miękkie, porośnięte trawą podłoże. Wtuliłem zimny, wilgotny nos w gęste futro na jej puszystym karku. Czułem się... zadziwiająco dobrze. Ostatni raz szczerze uśmiechnąłem się pod nosem, gdy Tekoro bawił się ze mną w berka. A to było bardzo wiele lat temu.
Delikatnie odsunąłem się od April, po czym spojrzałem jej prosto w piękne, skrzące się oczy.
- Czy to oznacza, że jesteśmy parą? - spytałem, nieświadomy chyba własnych słów. Dziwnie one zabrzmiały w moim pysku, nie wiedziałem, czy takie pytanie jest na miejscu. Nigdy wcześniej nie miałem partnerki.

April? Twoje odpisy są wspaniałe <33

piątek, 2 czerwca 2017

Shiva bezpowrotnie odchodzi!

Dzisiaj wadera Shiva bezpowrotnie opuszcza nasz wilczy krąg!
Będzie nam Ciebie brakować, jednak nie możesz już wrócić do nas tym wilkiem.
POWÓD: Decyzja właścicielki

czwartek, 1 czerwca 2017

Event - „Loteria na Dzień Dziecka”

Kochani!
Po pierwsze i najważniejsze, chcę Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka, który dzisiaj obchodzimy i zapewne hucznie (albo przynajmniej miło) świętujemy :)
A po drugie, chociaż być może według niektórych powinnam uznać to za pierwsze, chcę wam ogłosić START EVENTU Z OKAZJI DNIA DZIECKA! :D
Tym razem pobawimy się w loterię :3
Pierwotnie miały to być zdrapki, ale po dłuższej chwili namysłu doszłam do wniosku, że w zdrapkach właśnie łatwiej jest oszukiwać i wygrywać najlepsze nagrody xd
Otóż na dole posta macie podane dostępne numery losów, jest ich - oczywista - więcej niż wilków, a do każdego przypisana jest inna nagroda. Jeden wilk może zarezerwować jeden los. Przy każdym losie postawiony jest minus, który oznacza brak rezerwacji. Aby zarezerwować sobie los, należy wysłać do Administracji wiadomość, nawet z samym numerem losu. Panuje zasada kto pierwszy ten lepszy, a wiadomości takie można wysyłać do 4.06, a konkretniej do północy tamtejszego dnia. Piątego czerwca opublikujemy wyniki loterii :3

1. Nikki
2. -
3. -
4. -
5. -
6. Combo
7. Na'itamera
8. April
9. Inversio
10. -
11. Sherlock
12. Miyuki
13. Hikari
14. Yumi
15. Sigmestio „Sigma” Dantiero
Miłej zabawy! xd
Inversio

środa, 31 maja 2017

Podsumowanie miesiąca - MAJ

Nasza wataha żyje już dwa miesiące! A z tej okazji przyda nam się kolejne podsumowanie...

~Dołączenia i Śmierci~
W tym miesiącu dołączyło do nas aż osiem wilków! Są to kolejno:
Sherlock
Shiva
Miyuki
Yumi
Na'itamera
Combo
Nikki
Hikari
~*~
~Partnerstwa, Ciąże i Porody~
X
~*~
~Awanse~
X
~*~
~Eventy i Konkursy~
W tym miesiącu zakończyliśmy konkurs Majówka, w którym - niestety - udział wzięła tylko jedna osoba, która dostała 50 p. za dobre chęci.
JEDNAK wystartował także Event „Leśni Towarzysze”, w którym swoich towarzyszy zdobyły aż cztery osoby! To Inversio, Nikki, Shiva i Sigmestio są tymi szczęśliwcami.
~*~
~Upomnienia, Odejścia i Wygnania~
X
~*~
~Postarzenia~
Wszystkie wilki, które dołączyły do nas w kwietniu, zostały postarzone o dwa lata, ponieważ w ostatnim podsumowaniu zapomnieliśmy o tym punkcie. Wszystkie zaś wilki z maja postrzone zostały o rok.
~*~
~Punkty~
W tym miesiącu za opowiadania punkty otrzymują:
Inversio - 100 p. (10 opowiadań)
Sigmestio „Sigma” Dantiero - 70 p. (7 opowiadań)
Sherlock - 70 p. (7 opowiadań)
Nikki - 30 p. (3 opowiadania)

Koniec - „Leśni Towarzysze”

Event „Leśni Towarzysze” dobiegł końca!
Tym razem udało nam się zorganizować coś ciekawego, albowiem aż cztery wilki postanowiły zdobyć własnych, magicznych towarzyszy, a byli to: Inversio, Nikki, Shiva i Sigmestio! Ich nowymi podopiecznymi są kolejno: Crebain, Murray, Luna i Suraksa :D
Mam nadzieję, że będziecie coraz chętniej brali udział w tego typu Eventach, powstanie wkrótce ankieta, w której będziecie mogli zaznaczyć, jakiego typu Event chcielibyście zobaczyć przy następnej uroczystości :3
Tymczasem jednak dziękuję za aktywny udział w tymże Evencie i... zapraszam do zobaczenia, na czym polega kolejny, tym razem z okazji Dnia Dziecka. Post pojawi się jutro o 10:15 x)
Alfa watahy,
Inversio

wtorek, 30 maja 2017

Od Inversio CD. Miyuki

Przyznaję, samica była dosyć arogancka i pewna siebie, chłodna i zamknięta w sobie, ale przynajmniej postanowiła do nas przystać, co oznaczało, że nie muszę się dłużej kłopotać obecnością domniemanego szpiega na naszym Terytorium. Takowy najpewniej wykręciłby się i natychmiast uciekł, by donieść o miejscu naszego położenia wrogom wilków.
Ruszyłem z wolna za waderą, jeżeli dobrze zapamiętałem jej imię, za Miyuki. Z wolna, ponieważ nie była aż tak szybka, bym musiał nadrabiać. Miałem długie łapy, co jeszcze dodawało mi prędkości, więc koniecznością stało się trzymanie wolniejszego tempa niż zwykle.
Dotarliśmy w końcu na miejsce, o którym mówiła mi nowa. Miała rację - były tu zwierzęta, na które mieliśmy ochotę, i najwyraźniej nie ruszyły się z tąd od wczorajszego dnia. To chyba dobry znak. Przysiadłem na tylnych łapach.
- Nie polujesz? - spytała cicho samica, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Pokaż, co potrafisz - odparłem równie cichym głosem, przekrzywiając łeb to na prawo, to na lewo, aż w końcu strzeliły mi kręgi. Jeden z jeleni zastrzygł uszami, ale nie ruszył się, wciąż w spokoju skubiąc trawę.

Miy? Beznadziejność lvl. 10(0000...)

Od Inversio CD. Sigmy

- Nie przesadzasz trochę? - spytałem, unosząc brew, ale jednocześnie nie odrywając się od jelenia. - To w końcu twoja zdobycz, a ja nie mam absolutnie nic przeciwko jedzeniu razem.
- Trzymam się praw natury - westchnął na to Sigmestio. Uparta sztuka. Nie sądziłem spotkać tu kogoś, kto aż tak trzymałby się zwyczaju, że wyżsi rangą jedzą pierwsi.
- U nas najważniejszym prawem i zasadą jest przetrwać razem - powiedziałem, podnosząc się z ziemi. Odgryzłem jedną z nóg jelenia i rzuciłem ją z rozmachem basiorowi, który aż podskoczył z lekka, gdy noga zwierzęcia wylądowała mu tuż przed nosem. Spojrzał na mnie niepewnie. - Czasem ułamek sekundy może przesądzić o śmierci wilka. Najedz się, póki jest czym. Niedługą zlecą się ptaki.
- Nie rozumiem - Sigma ściągnął brwi, ale posłusznie zabrał się do jedzenia.
- Ptaki w tych stronach swą inteligencją i sprytem potrafią przewyższyć nawet nas, wilki. Jeżeli nie zjemy dostatecznie szybko, będą mogły nawet nas zaatakować - stwierdziłem z westchnieniem, patrząc się w niebo, przez które właśnie ze skrzekiem przeleciał sokół. - Pośpiesz się - rzuciłem jeszcze, zatapiając kły w zdobyczy, póki jeszcze było mi to dane.

Sigma? Tak beznadziejnego opka... nie no, ono wcale nie jest aż takie beznadziejne *u*

poniedziałek, 29 maja 2017

Suraksa - Towarzysz Sigmestio!

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/e8/dd/df/e8dddf0f07fcc7ca7e42ef6b0e42b016.jpg
IMIĘ: સુરક્ષા (czyt. Suraksa. Imię normalnie się odmienia)
GATUNEK: રાણી મેસેન્જર ફેન્ટોમ્સ (Rāṇī mēsēnjara phēnṭōmsa) Jest to mityczny gatunek kruków, które są wysyłane do różnych wszechświatów przez Morrígan. Rāṇī są swego rodzaju boskimi stworzeniami. Kruki te dożywają średnio stu lat, lecz ich śmierć nie jest definitywna. Tak jak Feniks z popiołu powstaje i w popiół się obraca, tak Rāṇī w fazie „odrodzenia” są cieniami lub gwiazdami, zależnie od tego, z czym dany osobnik się utożsamia. Ich głównymi mocami są psychokineza oraz iluzja.
PŁEĆ: Samiec
WIEK: Lat liczy sobie dwadzieścia jeden.
CHARAKTER: Kruki Morrígan cechuje lojalność oraz tajemniczość, i taki właśnie jest Suraksa. Zdobycie jego zaufania nie jest szczególnie trudne, lecz naprawdę oddany będzie jedynie swemu opiekunowi. Lubi tego wilka, choć nie omieszka się mu dogryźć. Prawdę mówią, Suraksa dla wszystkich jest wyjątkowo złośliwy, ale jego docinki są bardzo inteligentne. Jest panem swego losu i niechętnie przyjmuje rozkazy od kogokolwiek innego, niż Dantiero czy Morrígan. Uznaje jednak pozycję Alfy i go szanuje, nie ma w zwyczaju wywyższać się ponad pozostałymi członkami.
APARYCJA: Jest niemal dwukrotnie większy od kruka zwyczajnego, a jego pióra są czarniejsze od nocy. Niebieskie wzory, które pokrywają też wierzchnią część skrzydeł, na ogół są ledwie widoczne, a zaczynają emanować lodowobłękitną poświatą jedynie, gdy ten korzysta ze swoich mocy (poza telepatią). Na co dzień jego ślepia przypominają raczej dwa onyksy niźli żywe oczy. Bransoleta na prawej nodze i naszyjnik są z czystego złota; zwiększają jego umiejętności.
HISTORIA: Jego zadaniem było śledzenie wojny w innym uniwersum, lecz w trakcie wędrówki przez Argię spostrzegł jakieś białe stworzenie. Obniżył lot i ustalił w nim wilka, biało-szarego wilka. W wilku tym poznał praprawnuka jednego ze swych dawnych podopiecznych. Śledził go przez jakiś czas, aż w końcu zdecydował się mu ujawnić. Z początku niechętny wilk, w końcu go zaakceptował.
CIEKAWOSTKI:
- Nie mówi – tak jak zwykłe kruki jedynie kracze, jednak jest w stanie komunikować się za pomocą telepatii; zdarza mu się posługiwać jakimiś archaizmami.
- Lubi podróżować na grzbiecie swego opiekuna, mimo, że latanie nie sprawia mu problemów. A gdy Sigmy nie ma pod szponem… przecież każdy wilk się nada.
UMIEJĘTNOŚCI: Ma bardzo silne szpony i dziób, a także skrzydła. Niestety, ze względu na swe pokaźne rozmiary, nie jest tak zwinny, jakby chciał.
MOCE: Jest wirtuozem psychokinezy, miał już dziesiątki żyć na rozwijanie tej umiejętności. Jest telepatą (tak, czytanie w myślach jest tego częścią, choć kruk stara się tego nie robić), posługuje się witakinezą (samouzdrawianie) i gyrokinezą (władza nad grawitacją w niewielkim obiekcie). Prócz tego jest w stanie zmniejszyć się do rozmiarów przeciętnego ziemskiego kruka.
OPIEKUN: Sigmestio Dantiero – choć czasami Rāṇī ma wrażenie, że raczej on jest tu panem.

Od Suraksy - Odnalezienie wilka

Pani kazała mi lecieć do Knowhere, bym obserwował przebieg tamtejszej wojny, a potem zdał raport z jej przebiegu.
Nie zrobiłem tego.
W Argii, krainie doprawdy niezwykłej, dostrzegłem jasnoszarego wilka. Wylądowałem na najniższej gałęzi starego dębu i obserwowałem z zainteresowaniem owe stworzenie. Jak na wilka, wysoki on nie był. Maść miał dość specyficzną, na karku ciemną i jakby śniegiem sprószoną. Uwagę mą jednak przykuł symbol po lewej stronie łba zwierza. Szary półksiężyc, który doskonale znałem.
W poprzednim życiu bawiłem u jednego z jego z przodków. Był wyższy, jego sierść była ciemniejsza, ale z pewnością ten tu był jego potomkiem. Świadczył o tym właśnie księżyc.
Nocy minęło pięć, nim w końcu zdecydowałem się rozmówić z nosicielem pcheł. Poprzednie dni obserwowałem go czujnie, a i zdążyłem z panią mą się rozmówić, by pozwoliła mi pozostać a Argii, a śledzenie wojny zleciła komuś innemu.
Wylądowałem na sporym kamieniu i czekałem przybycia basiora. Po jakimś czasie dostrzegłem go, niespiesznie idącego.
Wilku, jak cię zowią? – zapytałem za pomocą telepatii.
Basior stanął jak wryty i rozejrzał się zaskoczony. Głupi, nawet nie spojrzał w moim kierunku. Zakraczałem z niesmakiem, po czym sfrunąłem na ziemię. Stanąłem tuż przed białym, dziób mając niemalże na wysokości jego nosa. Pff, kurdupel.
Samiec odskoczył w tył, a potem obnażył te swoje ząbki. Mięśnie miał naprężone do skoku, uszy położone.
- A z ciebie co za jeden? – warknął. Zapewne miało być wyjść groźnie, ale wilki to takie pocieszne stworzenia, takie łagodne, urocze w przeświadczeniu o tym, że mogą być zagrożeniem.
Jestem Suraksa, posłaniec Morrigan – odparłem przekrzywiając głowę na lewo. Zdradzisz mi swe imię, wilku?
- Si- Sigmestio… - wydukał nieco ogłupiały. Stwierdziłem, że tak prymitywne istoty jak wilki nie mają częstych kontaktów z telepatią.
Więc, Sigmestio, Dantiero zapewne, bo tak zwał się twój przodek – zacząłem spokojnie wyjaśniać, jednak ten niewychowany młodzik przerwał mi:
- Mógłbyś mówić po naszemu? – poprosił z tępym wyrazem pyska. Może zanim poprosiłem Morrigan o zgodę, powinienem poznać to stworzenie. Z pewnością lepiej bym się zastanowił. Irytacji jednak nie dałem po sobie poznać i kontynuowałem.
Z łaski swej nie przerywaj mi. I na litość Morrigan, myślże ciszej! Tak, właśnie czytam ci w myślach. Owszem, znałem twego dziada i pradziada, drugi zwał się Dantiero. Tak, mogę powtórzyć, to co pomyślisz, niech będzie zwierz… Wcaleś nie pomyślał o zwierzynie, lecz o wyjątkowo perfidnym zachowaniu! Przestań myśleć i daj mi- Nie, nie mam nic do twych upodobań! – słuchanie bełkotu na temat tego, z kim ten wilk chce co robić było naprawdę męczące, a uciszenie go zajęło mi znacznie więcej czasu, niż chciałem na to poświęcać. Jednakowoż w końcu wilk posłusznie przestał wysyłać mi pytania i mogłem podjąć się tłumaczeń. Chciałbym zaoferować ci me towarzystwo. Będę twoim, hm, druhem, przyjacielem, czy jakże to teraz nazywacie.
- A ta cała Morrigan… Ona nie będzie zła, że się ze mną zadajesz? – zapytał niechętnie Sigmestio Dantiero.
Już się z nią rozmówiłem i jeśli ty zaakceptujesz mnie jako towarzysza, ona zła nie będzie.
- Cóż, w takim razie powinienem czuć się zaszczycony, prawda?
W rzeczy samej – potwierdziłem, po czym wzbiłem się w górę, zredukowałem swój rozmiar do wielkości tutejszej odmiany mego gatunku i usiadłem na grzbiecie wilka. Ten zaoponował w pierwszej chwili, lecz po tym, jak delikatnie wbiłem w niego szpony, z westchnieniem ruszył przed siebie. I choć próbował to ukryć, czułem, że cieszy się jak głupi.

Od Miyuki CD. Inversio

Nie lubiłam agresji, ale cóż... W końcu wataha była bardzo kuszącą propozycją, a Inversio zachowywał się jak Alfa. Nie było powodu protestować i nie przyjmować zaproszenia.
- Chyba... chyba nie odmówię. Nie, napewno dołączę. To raczej nie powinno podlegać dyskusji, jeśli ja się zgadzam, prawda? - zaczęłam papleć. - Tyle tylko, od razu mówię, że dotychczas byłam w jednej watasze. Tej, w której się urodziłam, więc niekoniecznie mam pojęcie o jakichkolwiek formalnościach. Oczywiście jeśli tylko takowe istnieją, tak? - przerwałam na kilka sekund. - Ale... na razie chciałabym zjeść śniadanie, jeśli pozwolisz - dokończyłam chłodnym tonem.
- Pozwolę. I, jeśli ty pozwolisz, zapoluję z tobą - usłyszałam wesołe słowa wilka. - A wtedy będę mógł cię ze wszystkim zaznajomić.
- Pozwolę. Niedaleko jest mała polanka, na której wczoraj wieczorem widziałam małe stadko jeleni liczące pięć sztuk, więc, jeśli ci to nie przeszkadza, zapolujemy właśnie tam. O ile nie uciekły, czy coś - dokończyłam i wyszłam z jaskini.

Invi?

niedziela, 28 maja 2017

Od Sherlocka CD. Sigmy

Co mogłem mu odpowiedzieć? To całe turlanie się z górki i pozycja, w której wylądowaliśmy, nie była chyba czymś, co chciałbym wspominać. A jednak... aluzja zawarta w tejże sytuacji, ten cholerny podtekst strasznie rzucał mi się w oczy i ciągle echem odbijał mi się we łbie.
- Łapa to akurat mój najmniejszy problem - warknąłem, zlizując krew z lekko poszarpanej rany na mojej kończynie i patrząc na sprawcę tego haniebnego czynu spode łba.
- Więc co nim jest? - spytał niechętnie basior. Nie byłem pewien, czy robi to z uprzejmości, czy z naturalnej i nieposkromionej ciekawości. Istniała też trzecia opcja, że kompletnie nie zależy mu na własnym ego.
- Ty, razem z tymi wszystkimi innymi wilkami, które się mnie tu czepiają - fuknąłem, wstając sprężyście z ziemi i kładąc uszy po sobie. - A jednak... ta tułaczka po świecie strasznie mnie męczy.
Wilk nadstawił ucha, wyraźnie się ożywił i podniósł na mnie łeb, ja zaś wbiłem w trawę mój zmęczony wzrok, starając się kontynuować moją beznadziejną wypowiedź. Czułem, że to co robię, jest szczytem głupoty, ale nie miałem już ochoty na dalszą ucieczkę.
- Od lat wędruję po Argii, nie mogąc znaleźć stałego miejsca zamieszkania. Przyłączałem się do wielu watah i z większości odchodziłem dobrowolnie; męczyła mnie panująca w nich, nieposkromiona rutyna. Nie przydawałem się właściwie do niczego, byłem tylko detektywem, wilkiem, który potrafił znaleźć zaginione szczenię bądź wartościowy przedmiot - mówiłem cicho, beznamiętnym tonem, który absolutnie nie zdradzał moich emocji, tej burzy, która szalała we mnie od lat. - Gdy w końcu przyszło mi rozwiązać sprawę morderstwa młodej samicy, Bety, a trop doprowadził mnie do partnerki dumnego i potężnego Alfy tejże watahy, cała wyższa hierarchia chciała mnie za wszelką cenę dopaść, znaleźć i zabić, nie dając szans na ucieczkę. Jednakże ja im umknąłem. To było jedyne stado, w którym naprawdę się do czegoś przydałem. Nie sądzę, by tu miało być inaczej - dodałem na końcu ponuro, po czym machnąłem ogonem.
- Skoro męczy cię ciągła wędrówka i rutyna, dlaczego do nas nie przystaniesz? Tu ciągle się coś dzieje, a nie trzeba ruszać się poza znajome miejsca - zauważył biały basior.
- Kim jest wasz Alfa? - spytałem nieufnie, odwracając łeb w kierunku samca.
- Nazywa się Inversio, podobno wychował się wśród Entów - odparł pewnie mój rozmówca.
- A jak brzmi nazwa watahy? - chciałem uzyskać jak najwięcej informacji, żeby wiedzieć, czy na pewno dobrze wybieram. Nie chciałem popełnić tego samego błędu, co kiedyś i znów być zmuszonym do ucieczki. To absolutnie nie był mój cel.

Sigma? Czy tylko ja potrafię wszystko zepsuć? ;-;
+10 p. (417 słów)

sobota, 27 maja 2017

Od Sigmy CD. Shivy

Słyszałem jej kroki już z daleka, ale popełniła błąd – podeszła od prawej. Chociaż nie byłem zaskoczony, choć dobrze wiedziałem, że zaraz pojawi się obok, to zrobiłem błyskawiczny zwrot na zadzie i kłapnąłem zębami ledwie centymetr od jej szyi. Shiva, jak się przedstawiła, odskoczyła do tyłu z cichym piskiem. Przyjąłem pozę bojową, warknąłem groźnie odsłaniając ostre kły, zjeżyłem sierść i uniosłem ogon do góry, bo dodać sobie nieco wzrostu. Wadera patrzyła na mnie z mieszaniną strachu i zaskoczenia.
Przed zabiciem jej powstrzymało mnie jedno, a konkretnie zapach watahy. Nie wypadało ot tak mordować członków sfory, do której ledwie co się dołączyło. Powoli opuściłem kitę i wyprostowałem się. Przestałem warczeć i potrząsnąłem głową tak, że grzywka odsłaniała mi oboje oczu. Miałem nadzieję, że zrozumie, o co chodzi, a na wszelki wypadek dodałem ostrym tonem:
- Uważaj lepiej, od której strony podchodzisz.
Ruszyłem dalej w swoim kierunku, ale po chwili wadera zrównała ze mną krok. Oj, miała szczęście, że podeszła z lewej, wręcz ogromne szczęście, bo drugi raz bym nie darował. Spojrzałem na nią kątem oka żeby jej się przyjrzeć i pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, było białe poroże z niebieskimi końcówkami na jej głowie. No proszę, a może związki wilczo-jelenie są możliwe? Aż dziwne, że nie zauważyłem tego od razu. Tak czy inaczej, szła tuż obok, jak na moje zbyt blisko, dlatego też odsunąłem się nieco.
- Jak masz na imię? – Powtórzyła pytanie.
- Sigmestio – mruknąłem nawet nie zaszczycając jej kolejnym spojrzeniem.
- Więc, Sigmestiooo… Naprawdę masz takie długie imię? – Zapytała w końcu.
- Sigmestio Dantiero, w gwoli ścisłości. Jeśli to dla ciebie za długie, to „Sigma” też jest moim imieniem.
- O, znacznie łatwiej zapamiętać – uśmiechnęła się. – Gdzie idziesz, Sigmo?
- Nie używaj tej odmiany. Sigma, po prostu Sigma – warknąłem, po czym odpowiedziałem wymijająco na jej pytanie: - Załatwić pewną sprawę.
- Chętnie ci potowarzyszę – zaoferowała.
Zmierzyłem ją niechętnym wzrokiem. Nie wyglądała mi na wilka, z którym chciałbym spędzać więcej czasu, niż to konieczne. Szedłem dalej, nerwowo machając kitą na boki.
- To prywatna sprawa – jeszcze raz spróbowałem ją zniechęcić.
To nie było kłamstwo, przynajmniej nie całkowite. Historia bowiem taka, że ten borsuk, rosomak czy inna wiewiórka, która to zaatakowała mnie w przeddzień poznania Sherlocka, no, zapomniałem o wyrównaniu rachunków. I teraz, po kilku dniach, ta menda miała czelność ponownie ze mną zadrzeć. Tym razem miałem zamiar ją zabić, rozszarpać na dziesiątki kawałeczków i je obszczać lub zrobić cokolwiek innego, co choć trochę pozwoli mi się zemścić za tą zniewagę. No i tu właśnie zaczynało się kłamstwo, bo owszem, chciałem to wszystko zrobić, ale... No nie dziś.

Shiva? Dantiero jest gburem niczym Sherlock, eh~
+10 p. (437 słów)

Od Sigmy CD. Sherlocka

Muszę przyznać, że ten wilk wzbudzał we mnie bardzo mieszane uczucia. Jednocześnie chciałem go lepiej poznać, intrygował mnie, ale z drugiej strony ledwie powstrzymywałem się przed zaatakowaniem go. I najpewniej zrobiłbym to drugie gdyby nie fakt, że obaj cwałowaliśmy przez las z równą prędkością – jak z początku, gdy truchtaliśmy, byłem jedną długość za nim, tak teraz, mimo maksymalnej prędkości, ta odległość się nie zmieniała. On skręcał gwałtownie w bok – ja natychmiastowo robiłem to samo. Starałem się wyprzedzić go biegnąć jakimś skrótem, on umykał w przeciwnym kierunku.
Skąd on to wszystko wiedział? To znaczy, skąd on wiedział tyle o mnie? Zawsze pamiętałem wilki, z którymi miałem wcześniej jakąkolwiek styczność, a tego czarnego basiora zdecydowanie spotkałem po raz pierwszy. A to, co mówił o przebłyskach wspomnień? Byłem pewien, że to bzdura, a i tak mnie to speszyło. Warknąłem zdenerwowany i – nie wiem jakim cudem – zmusiłem łapy do jeszcze szybszego biegu. Czułem coraz większe zmęczenie, nie miałem aż takiej wytrzymałości jak mój cel, tyle że popełnił on pewien błąd – delikatnie odwrócił głowę i spojrzał na mnie kątem oka, co spowodowało, że dwa kolejne kroki postąpił wolniej od poprzednich.
Okazało się to być moją szansą. Bez zastanowienia złapałem czarnego za lewą tylną łapę na tyle mocno, by nie miał szansy utrzymać równowagi, ale i wystarczająco delikatnie, by go nie zranić… zbytnio. Zgodnie z moimi przewidywaniami basior upadł, tyle że i ja popełniłem jeden wyjątkowo głupi błąd – nie puściłem jego łapy gdy zaczął tracić równowagę. W efekcie tego obaj upadliśmy i przeturlaliśmy się kawałek. A raczej byłby to tylko kawałek, gdyby nie to, że tak się turlając znaleźliśmy się na krawędzi niewielkiego zbocza. I wtedy popełniłem jeszcze głupszy błąd od poprzedniego, a mianowicie spróbowałem wstać, co oczywiście uniemożliwił mi fakt, że mieliśmy zaplątane łapy.
Kto by się spodziewał, że czeka nas ekstremalna jazda w dół wzgórza, nie? Chociaż i tak mieliśmy szczęście, że nie wpadliśmy na żadne drzewo czy kamień, bo wtedy mogłoby być naprawdę boleśnie. Fartem dla mnie, tą turlankę skończyłem leżąc na nieznajomym, a nie pod nim; pomińmy fakt, że zapewne był on przynajmniej równie poobijany, co ja.
Poderwałem się na równe łapy i nie zwlekając ani sekundy chwyciłem czarnego samca za szyję, gotów w każdej chwili rozszarpać mu tętnicę. Basior posłał mi nienawistne spojrzenie, które od razu odwzajemniłem.
- N-nie zrobisz te-tego – wycharczał z trudem. Och, czyżby ktoś nie mógł oddychać?
Jakby chcąc udowodnić mu, kto teraz ma przewagę, jeszcze mocniej zacisnąłem zęby, ale wciąż nie na tyle, by rozciąć gardziel Pana Wielce Utajnionego. Tyle że… Tyle że teraz, gdy chwilę się zastanowiłem, miał on rację - nie pozbawię go życia. Przynajmniej nie w tej chwili. Z drugiej jednak strony, przecież nie wolno tak się wstrzymywać, a już od jakiegoś czasu nie zabiłem nikogo – a jednak brak zleceń może być uciążliwy. Z zaskoczeniem odkryłem, że jednak lubiłem być skrytobójcą. Nie zawsze bo nie zawsze, czasami nie do końca chciałem zabijać jakiś cel, ale przecież skoro dobrze płacą, to nie ma co odmawiać. Aż mi się przykro zrobiło, że nikt jak na razie nie wynajął mnie do żadnej roboty.
Z rozmyślań wyrwał mnie świst, z jakim niebieskooki wilk oddychał. Niechętnie puściłem jego gardło i zszedłem z niego, siadając obok. Zwiesiłem głowę i prychnąłem cicho. Słyszałem, jak NieZdradzęCiMojegoImienia również się podnosi i oddycha głęboko. Siedzieliśmy przez chwilę obok siebie w kompletnym milczeniu. Czarny był wściekły, czułem na sobie jego świdrujące spojrzenie, ale zajęty byłem uspokajaniem oddechu po długiej pogoni i wypluwaniu resztek sierści.
- Mówiłem, że mnie nie zabijesz – odezwał się w końcu z nutką dumy w głosie. – No i masz kiepską kondy…
- Stul psyk, do cholery –przerwałem mu zdenerwowany.
Kolejne chwile milczenia. Korony drzew szumiały w górze, pojedyncze promienie słońca przebijały się przez liście, ptaszek kwilił… Odetchnąłem mocno, po czym podniosłem głowę i spojrzałem na wilka, który też na mnie patrzył, z niechęcią bo niechęcią, ale przynajmniej nie uciekał.
- Słuchaj, domyślam się, że cię nie przekonam, ale należenie do grupy nie zawsze jest złe. Nie wiem jakie były twoje poprzednie sfory, ale… – westchnąłem ciężko – ale ta wataha nie jest zła. Może jednak zastanowisz się, zanim opuścisz te tereny?
Basior wciąż milczał lustrując mnie chłodnym wzrokiem. Moje uszy mimowolnie oklapły, bo byłem pewien, że nie ma szans, żeby z nim porozmawiać. Nigdy bym się nikomu do tego nie przyznał, ale naprawdę, naprawdę chciałem go poznać.
Wstałem i spojrzałem w kierunku, z którego przybyliśmy.
- Mam nadzieję, że twoja łapa jest cała – mruknąłem ponuro.

Możesz mnie za to nie lubić, ale mnie się nawet podoba xd
+20 p. (744 słowa)

Od Sigmy CD. Inversio

Dotarcie nad potok nie zajęło nam dużo czasu. Przyczajeni za krzakami, obserwowaliśmy czujnie pijące zwierzęta. Szef miał rację, były to jelenie, lecz nie dwa, a trzy. Spojrzałem kątem oka na basiora i zapytałem cicho:
- Polujemy na jednego, prawda?
- A dasz radę sam zjeść całego, dorosłego jelenia? – Odpowiedział pytaniem, na co uśmiechnąłem się delikatnie. – Może sam zapolujesz? – zasugerował.
Spojrzałem na niego nieco zaskoczony, jednak zaraz zrozumiałem, o co mu chodzi. Sprawdzać moje umiejętności na jeleniu? Nie powiem, nieco mi to uwłaczało, ale nie dałem tego po sobie poznać. Skinąłem delikatnie głową, po czym niemal szurając brzuchem po ziemi zakradłem się bliżej zwierzyny. Obrzuciłem krótkim spojrzeniem trójkę rogaczy.
Jeden był jeszcze bardzo młody, świadczyło o tym mniejsze poroże i drobna sylwetka. Drugi był już w pełni dojrzały, wyraźnie najsilniejszy z całej trójki. Ostatni samiec był już stary, osłabiony i niewiele życia w nim pozostało. Wybór ofiary był oczywisty.
Przymknąłem oczy, poruszyłem barkami, przeniosłem ciężar ciała na zad i wyskoczyłem mocno do przodu i w górę. Dokładnie tak, jak planowałem, wylądowałem na karku zdezorientowanego stworzenia i od razu zatopiłem kły w jego czaszce. Moja ofiara w ostatniej próbie uwolnienia się wierzgnęła, ale to tylko przypieczętowało jej los – przez dodatkowy ciężar z przodu opadła na kolana, a ja jeszcze mocniej zacisnąłem zęby. Zeskoczyłem z jelenia pół sekundy przed tym, jak jego ciało zupełnie się zwaliło na ziemię. Niestety, zahaczyłem jednym szponem o poroże, przez co został zupełnie wyrwany. Zakląłem cicho podkurczając krwawiącą kończynę. Niby jeden mały pazur, a jednak boli.
Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Młodsze jelenie już uciekły, a Szef pił wodę ze strumienia odwrócony do mnie tyłem. Westchnąłem cicho i przeciągnąłem się, po czym odszedłem kilka kroków i położyłem się. Zacząłem zlizywać krew z łapy, choć posoka nie chciała przestać płynąć. Po chwili fuknąłem niezadowolony, po czym podniosłem wzrok na czarno-białego basiora. Stał on już obok ciała jelenia i trącał je nosem. Spojrzał na mnie i odezwał się przyjaznym tonem:
- Nie jesz?
- Wyżsi rangą mają pierwszeństwo – pokręciłem głową, a następnie ponownie zacząłem lizać ranną łapę.


Przeczytałam to już dwa razy i za każdym razem brzmi to gorzej.
+5 p. (342 słowa)