niedziela, 28 maja 2017

Od Sherlocka CD. Sigmy

Co mogłem mu odpowiedzieć? To całe turlanie się z górki i pozycja, w której wylądowaliśmy, nie była chyba czymś, co chciałbym wspominać. A jednak... aluzja zawarta w tejże sytuacji, ten cholerny podtekst strasznie rzucał mi się w oczy i ciągle echem odbijał mi się we łbie.
- Łapa to akurat mój najmniejszy problem - warknąłem, zlizując krew z lekko poszarpanej rany na mojej kończynie i patrząc na sprawcę tego haniebnego czynu spode łba.
- Więc co nim jest? - spytał niechętnie basior. Nie byłem pewien, czy robi to z uprzejmości, czy z naturalnej i nieposkromionej ciekawości. Istniała też trzecia opcja, że kompletnie nie zależy mu na własnym ego.
- Ty, razem z tymi wszystkimi innymi wilkami, które się mnie tu czepiają - fuknąłem, wstając sprężyście z ziemi i kładąc uszy po sobie. - A jednak... ta tułaczka po świecie strasznie mnie męczy.
Wilk nadstawił ucha, wyraźnie się ożywił i podniósł na mnie łeb, ja zaś wbiłem w trawę mój zmęczony wzrok, starając się kontynuować moją beznadziejną wypowiedź. Czułem, że to co robię, jest szczytem głupoty, ale nie miałem już ochoty na dalszą ucieczkę.
- Od lat wędruję po Argii, nie mogąc znaleźć stałego miejsca zamieszkania. Przyłączałem się do wielu watah i z większości odchodziłem dobrowolnie; męczyła mnie panująca w nich, nieposkromiona rutyna. Nie przydawałem się właściwie do niczego, byłem tylko detektywem, wilkiem, który potrafił znaleźć zaginione szczenię bądź wartościowy przedmiot - mówiłem cicho, beznamiętnym tonem, który absolutnie nie zdradzał moich emocji, tej burzy, która szalała we mnie od lat. - Gdy w końcu przyszło mi rozwiązać sprawę morderstwa młodej samicy, Bety, a trop doprowadził mnie do partnerki dumnego i potężnego Alfy tejże watahy, cała wyższa hierarchia chciała mnie za wszelką cenę dopaść, znaleźć i zabić, nie dając szans na ucieczkę. Jednakże ja im umknąłem. To było jedyne stado, w którym naprawdę się do czegoś przydałem. Nie sądzę, by tu miało być inaczej - dodałem na końcu ponuro, po czym machnąłem ogonem.
- Skoro męczy cię ciągła wędrówka i rutyna, dlaczego do nas nie przystaniesz? Tu ciągle się coś dzieje, a nie trzeba ruszać się poza znajome miejsca - zauważył biały basior.
- Kim jest wasz Alfa? - spytałem nieufnie, odwracając łeb w kierunku samca.
- Nazywa się Inversio, podobno wychował się wśród Entów - odparł pewnie mój rozmówca.
- A jak brzmi nazwa watahy? - chciałem uzyskać jak najwięcej informacji, żeby wiedzieć, czy na pewno dobrze wybieram. Nie chciałem popełnić tego samego błędu, co kiedyś i znów być zmuszonym do ucieczki. To absolutnie nie był mój cel.

Sigma? Czy tylko ja potrafię wszystko zepsuć? ;-;
+10 p. (417 słów)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz