niedziela, 21 maja 2017

Od Shivy (do Sigmy)

Postanowiłam dziś wybrać się na spacer na łąkę. Relacje z Sherlockiem nie układały mi się za dobrze. Słyszałam nawet, że chce się usunąć z terenów watahy. W ogóle, czy on do niej należał? Cóż, to jego sprawa - nie powinnam się wtrącać.
Dookoła mnie było zielono, wiatr delikatnie powiewał liście drzew, ptaki śpiewały swe wiosenne piosnki... Można było spokojnie powiedzieć, że nie ma zimy - zgodnie z prawdą, bo jest wiosna. Jedna z moich ulubionych pór roku, ale zdecydowanie wolę lato, ponieważ wtedy można prawie zawsze liczyć, że nie będzie takiego zimna...
- O, rzeka! - krzyknęłam uśmiechnięta. Tuż za rzeką była łąka. Pomyślałam, że przepłynę przez rzeczkę, a przy okazji napiję się krystalicznie czystej wody. Po kilku minutach byłam już z powrotem na lądzie. Otaczało mnie piękno przyrody, czyli różnokolorowe kwiaty, delikatna zieleń, pączki kwiatów, wiosenne liście... To wszystko było takie wspaniałe!
- Jak tu pięknie... - szepnęłam zadowolona. Postanowiłam chwilkę pospacerować po łące, a potem jeszcze wybrać się do lasu. Nie chciałam zmarnować tak pięknej pogody, jak ta dzisiejsza. Gdy tak sobie chodziłam, ujrzałam z daleka młodego samca.
- Może się z nim zaprzyjaźnię? - szepnęłam do siebie, po czym podbiegłam do basiora. - Cześć, jestem Shiva! Jak masz na imię? - uśmiechnęłam się do niego.

Sigma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz