- Stój! - krzyknęła za mną. Usłyszałem przyspieszone tempo jej kroków, przy czym moje nagle zwolniły. Rzuciłem się na ziemię, płaszcząc się na niej jak tylko mogłem. Skacząca, biała wadera przeleciała nade mną i odciąła mi - o zgrozo - jedyną drogę ucieczki. - Kim jesteś i czego tu szukasz?!
- Moje imię i zamiary nie są ci do niczego potrzebne, właśnie wynoszę się z tego miejsca - fuknąłem, zniżając łeb bliżej ziemi i warcząc gardłowo.
- Alfa tej watahy jest moim bliskim przyjacielem - stwierdziła, starając się sprawić wrażenie groźniej. - Nie zrobi ci krzywdy, jeżeli go o to poproszę, ale muszę znać twoje imię i zamiary, przed których ujawnieniem tak bardzo się bronisz.
- Jestem Sherlock i włóczę się po świecie od dłuższego czasu - powiedziałem niechętnie. Jeżeli to miało zapewnić mi bezpieczeństwo, niech tak będzie. Im mniejsze liczbie watah się narażę, tym większe będą moje szanse na spokojne życie z daleka od wrogów.
- A nie kusiło cię nigdy, by znaleźć stały dom...? - spytała nagle.
- Proponujesz mi dołączenie do waszej watahy? - upewniłem się. Znaczy się, ja wiedziałem, że mi proponuje, ale nie chciałem sprawiać wrażenia przemądrzałego, przynajmniej nie teraz.
- Powiedzmy - to zabrzmiało jak potwierdzenie, czyli miałem rację, nie żebym się chwalił.
- Być może - powiedziałem wymijająco. Propozycja była kusząca, bo mógłbym lepiej poznać tutejsze wilki, może nawet ktoś wreszcie by mnie zrozumiał, ale mimo wszystko... nie wiem, czy życie „pod kluczem” jest aby na pewno najlepszym wyjściem.
April? Zapraszam, zapraszam, odpisz mi :D
+5 pkt. (339 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz